Podwieczorek czwartkowy czwarty – W pracy. 25 kwietnia 2019 r.
Obywatele i obywatelki, towarzysze i towarzyszki, ludu pracujący miast i wsi. Powitajmy gromkimi brawami tych wszystkich, którzy są już dzisiaj po pracy… [oklaski]. Powitajmy teraz gromkimi brawami tych wszystkich, którzy są jeszcze przed pracą… [oklaski]. I takimi samymi gromkimi brawami powitajmy wszystkich tych, którzy są właśnie teraz w pracy… [oklaski].
Takimi słowami rozpoczął się kolejny podwieczorek z Opowiadaczami. Podwieczorek w którym słowa PRACA odmieniane było przez wszystkie przypadki. Los sprawił, że wspomnienia rozpoczęliśmy od tego, co się robiło po pochodzie pierwszomajowym. Jedni chodzili na tańce przy Bramie Oliwskiej, a inni na deski na Dolnym Mieście. A jak się udało podczas spotkania ustalić – były dwa osobne miejsca z takimi deskami. Jedne wspominane przez osoby mieszkające bliżej Ułańskiej – na tym placyku przed Blaszanką, a drugie przez osoby mieszkające bliżej Toruńskiej – na Ogródku Jordanowskim.
Jako drugi został wylosowany temat pierwszych zarobionych w życiu pieniędzy. Powróciły wspomnienia ziół suszonych na strychu i sprzedawanych w Herbapolu, ogórków zbieranych w wakacje na Olszynce, makulatury wymienianej w punkcie skupu na papier toaletowy i „Wieczoru Wybrzeża” sprzedawanego w dworcowym tunelu. Poznaliśmy też stawki dla autorów krzyżówek w pierwszej połowie lat 90.
Temat pierwszomajowych czynów społecznych wywołał wspomnienia związane nie tylko z tą datą. Bo trudno przecież zaliczyć szkolny wyjazd na wykopki czy grabienie liści do czynów majowych – nieprawdaż…
Rozmawiając o pracy na Dolnym Mieście – nie mogło zabraknąć fabryk i zakładów, które tę pracy dawały. Zrobiliśmy sobie zatem krótki przegląd tych miejsc pracy, które kiedyś tętniły życiem. Zaczynając od Blaszanki, poprzez Elmet, Fabrykę Kotłów, Futerki zwane przez innych Futrzarkami, Herbapol, Papierki, Zakłady Mięsne, Szpital, Unimor, WPHW, a na zajezdni kończąc. I tylko LPP dla kontrastu zostało wymienione jako to jedno jedyne, które w chwili obecnej działa w naszej dzielnicy.
Pochód pierwszomajowy wzbudzał różne skojarzenia. Aby jeszcze łatwiej było cofnąć się w czasie – za wspomagacze pamięci posłużyły kolorowe gazety z dawnych lat z czerwonymi pierwszomajowymi okładkami, poezją robotniczą do zacytowania i rysunkami dzieci oraz popiersie Lenina stojące na stole obok szklanek z herbatą podanych w oryginalnych PRL-owskich blaszanych koszyczkach.
Tematów do rozmów było łącznie sześć. Pięć już zostało wymienionych. Zatem został jeszcze ten ostatni. Tym szóstym było wspomnienie naszego subiektywnego przewodnika po Dolnym Mieście o tytule „Dzielnica Fabrycznych Kominów”. Każda osoba zainteresowana dostała podczas spotkania jeden egzemplarz takiego przewodnika.
Na koniec pierwszy raz podczas podwieczorku zadebiutowała koperta z zieloną gwiazdką. Kiedy ją otworzyliśmy, okazało się, że w środku jest wstępna propozycja tematu na podwieczorek pod koniec maja. A brzmi on „Bajki, bajeczki, baśnie, legendy”. I będzie stanowił część większego tryptyku, który Opowiadacze zrealizują na przełomie maja i czerwca br. Ale wszystko wyjaśni się w odpowiednim czasie.
W wielkim finale odbyły się zawody w turlaniu jajek na które umówiliśmy się miesiąc wcześniej. Wystarczyła odpowiednio wyprofilowana deseczka i kolorowe jajka. Mistrzyni była tylko jedna.
I w ten sposób, po mniej więcej dwóch godzinach rozmów czwarty podwieczorek z Opowiadaczami przeszedł do historii.
Wspominał Jacek Górski.