Powracałam jak bumerang
Niedawno minęły cztery lata odkąd zamieszkałam na Dolnym Mieście przy ulicy Radnej (kiedyś już krótko i chaotycznie o tym pisałam) Dolne Miasto kojarzyło mi się tylko z rozbojami, brudem i pijaństwem. Nikt nie chciał tu mieszkać.
Moje życie tak się ułożyło, że pracując w latach 90. w Dziekanacie Akademii Medycznej jako goniec, często bywałam służbowo w szpitalu przy ul. Kieturakisa. Zawoziłam pocztę dla pracujących tam profesorów i nie tylko. Do dziś pamiętam prof. Zbigniewa Grucę, który potem operował w tym szpitalu mojego brata. Profesor był miłym i eleganckim człowiekiem. Przynajmniej takim go pamiętam.
Po zmianie pracy, mój kontakt z Dolnym Miastem się zakończył. Ale jak się okazało, nie na długo.
W 2013 roku znów miałam okazję wrócić w okolice szpitala, ale w bardziej przyjemne miejsce. W Centrum Aktywizacji i Integracji Społecznej-Mrowisko pewien zespół miał swoją salkę prób. Próby odbywały się 2-3 razy w tygodniu. Nakręciłam nawet tam teledysk zespołu. Znając bardzo dobrze gitarzystę, często bywałam na ich próbach, robiąc zdjęcia i nagrywając filmiki z prób. Salka była dostosowana do głośnej muzyki dzięki temu, że była wyciszona. Jednak panowie musieli zrezygnować z salki, gdyż obiekt był przeznaczony głównie dla młodzieży. Bardzo miło wspominam tamten czas i chyba wtedy po raz pierwszy spojrzałam na DM inaczej. Dowiedziałam się – czym zajmuje się Centrum Reduta i byłam im wdzięczna za to miejsce i za to co robią. Ten podziw został do dziś.
Jednak nie wiedziałam, że najlepsze jeszcze przede mną. Los przygotował mi piękną niespodziankę w postaci mieszkania przy ul. Radnej. Uprzedzając komentarze – nie, nie było łatwo, nie było żadnej protekcji, znajomości itp.
Nie będę pisać o szczegółach, bo są dla mnie zbyt bolesne.
Przez pierwszy rok mieszkanie miało status „socjalnego” z uwagi na niskie dochody. Ale rok szybko minął i znów lęk czy otrzymam je jako komunalne. Nie zliczę nieprzespanych nocy i nie opiszę tej niepewności o jutro. Czekanie na decyzję było dla mnie wiecznością.
Pamiętam ten wieczór. Była 21:00. Kładłam się spać. Aż tu nagle zadzwonił telefon. Numer nieznany, więc dopiero po dłuższym namyśle odebrałam. A tam miła pani z lokalówki poinformowała mnie, że dostałam przydział na to mieszkanie jako komunalne na czas nieokreślony. Wiedziała ile to dla mnie znaczy i dlatego zdecydowała się tak późno zadzwonić. A ja? Płakałam do słuchawki i dziękowałam, płakałam i dziękowałam i tak na przemian. Tej nocy już nie zasnęłam, wysyłając radosne smsy do przyjaciół i rodziny.
Tak więc mam swoje wymarzone mieszkanie, spokój wewnętrzny, kilku fajnych sąsiadów dla których czasem piekę chlebek i najpiękniejszą okolicę, która wciąż się rozwija. Teraz staram się o remont swojej klatki schodowej. Już jestem po wstępnej rozmowie ze Wspólnotą Mieszkaniową i są duże szanse.
Trzymajcie kciuki za powodzenie…
Ewa z Radnej