Poznajcie Inkolinię

Przed przystąpieniem do czytania tego materiału zapoznaj się z teledyskiem do piosenki Poczekaj, bądź skonsultuj się z Opowiadaczami, gdyż każdy tekst niewłaściwie przeczytany zagraża Twojemu nieporozumieniu lub omyłce.

Nie byłoby tej rozmowy o Dolnym Mieście i nie tylko, gdyby nie teledysk zespołu Inkolinia do piosenki „Poczekaj”. Sądzę, że miłośnicy Dolnego Miasta z pewnością rozpoznają na nim kadry kręcone na Wróblej, Toruńskiej, Kurzej, Radnej, Przyokopowej, Fundacyjnej, Reducie Wyskok czy też na Bastionach lub na moście na Olszynkę. Nas Opowiadaczy zainteresowała historia powstania tego teledysku. Nawiązaliśmy więc kontakt z p. Grażyną Charkiewicz – wokalistką duetu Inkolinia i zaprosiliśmy zespół do Inkubatora Sąsiedzkiej Energii. W sobotę 7 sierpnia 2021 r. w godzinach popołudniowych mogliśmy naszych bohaterów oficjalnie ugościć na leżakach przed ISE i dowiedzieć się więcej szczegółów na temat Ich związków z Dolnym Miastem.

Jacek Górski (JG): Zacznijmy zatem od początku. Jak doszło do powstania jednego z Waszych teledysków właśnie na Dolnym Mieście?
Grażyna Charkiewicz (GCh): A ja może zacznę od końca i się przyznam, że kiedy nagraliśmy ten teledysk, to zdecydowaliśmy się go nie publikować, bo byliśmy bardzo niezadowoleni.
JG: O! Z czego?
GCh: Ze swojego wyglądu przede wszystkim. Nie z tego, co tam było widać na planie. A ponieważ wcześniej kręciliśmy tylko w zamkniętych pomieszczeniach, bo była pandemia, to ten teledysk był pierwszym, który powstał na zewnątrz. I cała ta sytuacja i dni zdjęciowe – to było wszystko fajne. Natomiast byliśmy załamani, kiedy obejrzeliśmy efekt, bo nie byliśmy zadowoleni z siebie.
Andrzej Kędzierski (AK): Ale to tutaj trzeba przyznać, że to Grażyna była tą niezadowoloną z siebie. Nie my… 8^)
GCh: Dobrze, przyznaję się. Tak, tak. To o mnie chodziło 8^)
Elżbieta Woroniecka (EW): Jak więc?…
GCh: No i minęło kilka miesięcy. Bo my te zdjęcia kręciliśmy w październiku albo w listopadzie.
AK: To była późna jesień. Łącznie były dwa dni zdjęciowe. Takie od rana do wieczora. I było już zimno.
JG: A Pani w tych kapciach…
GCh: Te kapcie to ja wyjęłam tam z szafki u Andrzeja. I wykorzystałam. Przy okazji – rower też jest Andrzeja.
AK: Ale ogólnie pogoda dopisała. Grażyna jak było widać dużo biegała, poruszała się. Ja też się przemieszczałem. Albo asystowałem w kurtce.
GCh: Ja nawet tego zimna nie odczuwałam. To chyba przez te emocje. No ale wracając do dalszych losów teledysku. Miesiąc temu wyjechałam do Kielc na festiwal tańca, bo też się trochę tańcem zajmuję. I pokazałam ten teledysk – m.in. temu amantowi, który zagrał ze mną tę rolę chłopaka z tymi kwiatkami i paczuszką. No i oni tam obejrzeli to w większym gronie i powiedzieli – no przecież to jest świetne. O co Ci chodzi. To jest najlepszy Wasz teledysk.
AK: Ja muszę w tym miejscu dodać, że amant Dawid Kisiel jest bardzo cenionym instruktorem tańca, do którego Grażyna też chodzi na lekcje i ceni sobie bardzo Jego zdanie. Więc jak powiedział, że jest świetnie, to już nie mogło być inaczej. A co więcej – wcześniej Ona tego teledysku amantowi nie pokazywała.
GCh: Pamiętam, że usprawiedliwiałam się wcześniej, że nie mogę wysłać mu tego teledysku, bo strasznie słabo wypadliśmy. To znaczy On bardzo dobrze, ale my – niestety nie.
EW: Samokrytyka.
GCh: Dokładnie. Sami sobie podcinamy te skrzydła. Ale na szczęście doszło do tego spotkania, no a potem do premiery w Internecie. I poszło w świat.
AK: Ale swoją drogą ja bym tu jeszcze chętnie powrócił i coś zrobił. Może coś na bastionach.
JG i EW: Z przyjemnością pomożemy w realizacji tych planów.
AK i GCh: Podoba nam się ten pomysł.
JG: To wróćmy teraz do jesieni ubiegłego roku. Czy już wcześniej było ustalone, że w teledysku zagra też rower i samochód i komórka. Czy te pomysły powstawały dopiero w trakcie kręcenia?
GCh: Co do samochodu, to ja jako ciekawostkę powiem, że kradłam w teledysku swój własny samochód. Ale to wszystko było już wcześniej w scenariuszu.
AK: Akurat ta scena z samochodem miała chyba najwięcej powtórzeń. Tutaj muszę się przyznać – nie mam prawa jazdy, a to ja byłem teoretycznie kierowcą tego samochodu, tym mężczyzną z telefonem i problem był taki, że ja za szybko dobiegałem do tego kradzionego samochodu. Czyli byłem przy nim zanim Grażyna ruszyła. A musiało być tak, że ja taki zaskoczony dobiegam w ostatniej chwili. I tak powtarzaliśmy te ujęcia. Czasami samochód nie chciał zapalić albo kluczyki gdzieś się zawieruszyły. A w pewnej chwili zatrzymał się obok nas samochód i wysiadł z niego pan, który przyjechał miody sprzedawać. Otworzył swojego busa, a w środku było pełno miodów. I my przerwaliśmy nagrywanie i ja u niego jeden miód nawet kupiłem.
JG: Ale pana z miodami nie widziałem w teledysku.
AK: No nie. Poczekaliśmy, aż odjedzie, bo on nas też trochę zastawił. Więc nie było jak nakręcić tej sceny.
GCh: To była faktycznie jedna z najtrudniejszych scen. Chyba ją z 10, może nawet 15 razy powtarzaliśmy.
JG: A z tym rowerem na moście już było łatwiej?
AK: Nie do końca. Tu było też trudno, ponieważ ja znowu za szybko biegłem. Grażyna jechała za wolno na rowerze, a ja za szybko ją goniłem. Tutaj na tym moście było pod górkę. Ja ją ciągle za szybko doganiałem i też musiałem jakoś tak powoli biec. Do tego ten rower w sumie był ciężki i niełatwo się nim jechało. Ale w końcu się jakoś udało.
JG: Ale już potem na Fundacyjnej jazda odbyła się chyba bez problemów.
GCh: A która to była scena na Fundacyjnej?
JG: Jest taka scena jak Pani zakręca z Reduty Wyskok w Kurzą przy takim czerwonym domu na rogu. Ale jest też taka scena jak Pani jedzie po takiej krótkiej uliczce wybrukowanej kocimi łbami. To jest właśnie Fundacyjna.
GCh: To tam też nie było łatwo. Bo to była scena kręcona z samochodu. I było tak, że samochód jechał bardzo wolno. A ten rower Andrzeja jest bardzo ciężki w obsłudze. W ogóle nie dla kobiety. Do tego za duży dla mnie. Cały czas myślałam, że się przewrócę. Więc musiałam tak manewrować, aby nie wjechać w nich w trakcie jazdy. Natomiast już tutaj na zakręcie [róg Reduty Wyskok i Kurzej – dopisek Opowiadaczy] było lżej. Ale znowu tutaj musieliśmy robić częściej przerwy.
JG: Z jakiego powodu?
GCh: Kiedy przejeżdżało auto. Więc wypatrywaliśmy czy jezdnia jest wolna i jechałam, aby zdążyć przed kolejnym samochodem.
AK: A na tym moście to też sporo ludzi w sumie spacerowało i wtedy też musieliśmy czekać na to gonienie Grażyny. Bo po pierwsze – aby ich nie przejechać, zderzyć się z nimi, potrącić. Ale też po drugie – musielibyśmy się ich wszystkich pytać i prosić o zgodę. A chcieliśmy ominąć te wszystkie dodatkowe utrudnienia.
GCh: Pamiętam, że i tak było kilka takich przypadkowych scen, które niestety trzeba było wyrzucić, bo to np. jakiś piesek fajnie wszedł w kadr i zrobił coś śmiesznego, ale niestety cała nasza reszta była nie OK, więc z żalem, ale musieliśmy to odrzucić.
JG: A która ze scen jest Waszą ulubioną?
GCh: Ja lubię wszystkie, ale dobrze się bawiłam, jak udawałem, że kradnę ten rower Andrzejowi i śmiechu było też trochę jak się ubierałam w to swoje palto przed wybiegnięciem z domu. Ja tam mam taką dziurę w tym palcie w rękawie i po prostu czasami trafiałam w tę dziurę i trzeba było scenę powtórzyć, bo wychodziła łapa niedźwiedzia. Z tym samochodem też było tak, że Andrzej mnie trochę rozśmieszał. Grał takiego lokalsa z telefonem komórkowym, z autem. Był takim cwaniaczkiem i to mnie strasznie śmieszyło. Nie mogłam się skupić. Bo przecież na poważnie chciałam ukraść ten samochód i nie mogłam pokazać, że się śmieję. Więc trzeba się było najpierw wyśmiać, uspokoić. I powrócić do grania.
JG: To teraz Dolne Miasto będzie Wam się kojarzyć z tymi właśnie scenami. No i z samym teledyskiem. A czy mieliście jakieś wcześniejsze związki z ta dzielnicą?
AK: Tak. Ja powiem, że uwielbiałem tu przychodzić, jak była FETA organizowana. Ja jestem miłośnikiem FETY od samego początku, jak zaczęła być. Pamiętam tu jedno takie przedstawienie właśnie na Dolnym Mieście. Był jeden taki hiszpański teatr i oni na czas swojego przedstawienia korzystali z mieszkań na Dolnym Mieście. Śpiewaczka stała na balkonie. Albo jechał samochód i ona weszła na dach tego samochodu, albo zatrzymywali autobus na ulicy i chcieli wsiąść, lub aktor puszczał z wysokiego piętra przez okno spadochron zrobiony z chustki.
EW: Znamy i pamiętamy to przedstawienie. Szczególnie, że zagrało w nim dwoje naszych Opowiadaczy. A jeden nawet spisał dla nas swoje wspomnienia.
AK: Oprócz FETY mam w pamięci ten tramwaj i superpizzę, którą jedliśmy w tym tramwaju. To było super, że można było tę pizzę w środku tramwaju zjeść. No i oczywiście Łaźnia. Nie wiem czy to nie była jakaś instalacja artystyczna – ale pamiętam, że w toalecie na szczoteczce do zębów, zamiast włosia były… zęby! I wyglądały jak prawdziwe. A grzebień zamiast zębów miał… włosy. Pamiętam to do dzisiaj. A kolejne skojarzenie to ulice na Dolnym Mieście po których jeździłem ucząc się prowadzić samochód. Te wąskie, jednokierunkowe uliczki. A już na sam koniec jeszcze dodam tę tajemniczość Dolnego Miasta. Te barwne opowieści, które się słyszy o tym, co się może wydarzyć na Dolnym Mieście. O tych ludziach, którzy mają znajomych na Dolnym Mieście. O tym co Ci znajomi mogą zrobić. I też o przeszłości i o duchach i o snach.
GCh: Natomiast jeżeli chodzi o mnie i o Dolne Miasto, to ja mam takie skojarzenie z pandemii, że aby przetrwać tę pandemię, to z moją przyjaciółką często chodziłyśmy na bastiony. Tu był taki nasz azyl i to był moment w którym tak właściwie po raz pierwszy odkryłam Dolne Miasto. I potem jak robiliśmy teledysk, no to ogólnie wszystko było dla mnie takie magiczne. Zaobserwowałam wśród mieszkańców, że oni zupełnie naturalnie reagowali na naszą obecność. Andrzej np. siedział w tym aucie, a ja miałam takie momenty, że byłam zwyczajnie zatrzymywana i przepytywana – czułam się wtedy jakbym wywiadu udzielała. Musiałam powiedzieć – skąd jesteśmy i co ciekawego tutaj robimy. I oni zadawali te pytania z takim zainteresowaniem. Ale też tak, jakby byli przyzwyczajeni, że tutaj dzieją się takie artystyczne rzeczy nie pierwszy raz.
JG: A skoro o artystycznych rzeczach mowa – czy chcielibyście jeszcze wrócić na Dolne Miasto i ponownie coś artystycznie tutaj stworzyć? Może kolejny teledysk… a może koncert akustyczny na bastionach.
GCh: Oba pomysły brzmią ciekawie. Wstępnie nawet już wiemy, czego do nowego teledysku potrzebujemy. Może właśnie tutaj uda się znaleźć potrzebne rekwizyty i drzwi… dużo drzwi.
JG i EW: Jako Opowiadacze i Lokalni Przewodnicy znamy chyba wszystkie drzwi na Dolnym Mieście. Więc możecie na nas liczyć.
GCh: A ten koncert.
JG: Pamiętam kilka lat temu jak wspomniana Łaźnia zorganizowała taki występ na bastionach, przy moście na Olszynkę. To był ten sam most po którym Pani jeździła na tym rowerze pod górkę. I to było ciekawe, bo zespół grał na dole na trawniku, a słuchacze stali albo wyżej na samym bastionie albo przechodząc zatrzymywali się na tym moście, aby tego występu posłuchać. Prawie jak z balkonu teatralnego. I tak samo widziałbym zespół Inkolinia na takim występie.
AK: A może pójść jeszcze dalej i zorganizować koncert kilku zespołów. Taki dzień koncertowy na bastionach. Albo jeszcze inaczej. Może zagrać taki koncert. Nagrać go klasycznie i z drona, a sceny z tego koncertu wykorzystać potem w teledysku.
GCh: Czemu nie. Można pomyśleć. A wracając jeszcze do tych moich wspomnień i do tych legend o których wspominał Andrzej. Nigdy nie było takiego momentu, żebym poczuła, że jestem w jakiejś niebezpiecznej dzielnicy. Od momentu postawienia tutaj stopy to miałam taki spokój w sobie. Dla nas to też było super, że my tak naprawdę dostaliśmy scenariusz, ale nie wiedzieliśmy gdzie będziemy konkretnie kręcić zdjęcia. Tutaj trzeba wspomnieć o Pawle Golonko i Marysi Piegat. To są osoby dzięki którym ten teledysk powstał. Paweł napisał scenariusz, a Marysia kręciła zdjęcia. To było niesamowite, jak oni byli zorganizowani. My kończyliśmy ujęcia. Kilka powtórzeń. Oni sprawdzali. Decydowali czy jeszcze coś dokręcić, albo mówili – dobra, mamy to. Teraz jedziemy tutaj. A potem – teraz jedziemy tam i to wszystko było tak realizowane, że dla mnie to była wielka, ekscytująca przygoda, bo ciągle nie wiedziałem, co będzie następne, co mnie czeka. A oni to wszystko mieli fajnie ułożone, więc ja się po raz pierwszy poczułam jak na planie jakiegoś filmu albo teledysku i to było dla mnie niesamowite.
JG: A były jakieś miejsca, które znalazły się w scenariuszu, nakręciliście je, ale nie znalazły się w samym teledysku?
AK: Chyba nie. Paweł to miał dokładnie zaplanowane. Więc nie było takich niepotrzebnych scen.
GCh: Może pod koniec jak kręciliśmy w Centrum Hevelianum – to tam mogło coś wypaść
AK: Ale tutaj na Dolnym to on chyba miał dokładną wizję – który róg budynku pokazać, którą ulicę.
GCh: Te kadry były przemyślane. I on od samego początku założył sobie, że chce filmować całość w takim PRL-owskim klimacie.
JG: A jeszcze o jednym miejscu nie powiedzieliśmy. Czy sceny w kuchni, w przedpokoju i na klatce schodowej też powstały u nas?
GCh: Nie. To było kręcone w mieszkaniu Andrzeja. On tam ma swoje studio.
AK: Ja je wynajmuję.
GCh: A te klapki z teledysku należą do właścicielki. Ja zapomniałam i nie przyniosłam swoich na nagranie. I mówię – dobra Andrzej, otwieraj tę szafkę. Poszukamy. I znaleźliśmy. Andrzej się martwił, że je zniszczę. One naprawdę dużo przeżyły, ale nic im się nie stało.
EW: Stary dobry materiał, a nie jakaś tam chińszczyzna.
AK: Dokładnie tak. Ale słuchajcie, mamy fajną sobotę. Nagrywaliśmy dzisiaj wcześniej piosenkę, teraz spotkaliśmy się z Wami na Dolnym Mieście. Cieszymy się, że jesteście otwarci i tak pozytywnie nastawieni.
GCh: Kto wie – może coś uda się wspólnie zrobić w przyszłości. Mamy dużo ciekawych pomysłów, ale cały czas poszukujemy inspiracji. Sądzę zatem, że jeszcze niejeden raz się spotkamy.
EW i JG: Liczymy na to. Dziękujemy pięknie za miłe spotkanie i wspaniałe wspomnienia.
GCh i AK: My też dziękujemy za zaproszenie, za to dzisiejsze spotkanie, za ciekawe pytania i w sumie za całą tę rozmowę.

W spotkaniu udział wzięli: Grażyna Charkiewicz (pseudonim INKO) i Andrzej Kędzierski tworzący duet Inkolinia oraz Elżbieta Woroniecka i Jacek Górski – Opowiadacze Historii Dolnego Miasta w Gdańsku.

Inkolinia to duet muzyczny z Gdańska, który powstał w czasie pandemii, we wrześniu 2020 roku. Ich obecny repertuar składa się z 10 autorskich utworów wraz z teledyskami. Teledyski, które sami reżyserują, z uwagi na pandemiczne okoliczności, nagrywali zwykle w zamkniętych przestrzeniach: w domu, w komodzie lub samochodzie. A jeden z nich nakręcili na Dolnym Mieście. Zapraszamy na profil zespołu Inkolinia na FB.
Warto obejrzeć:
1. Poczekaj
2. Nieprzypadek
3. Biblioteka jednej książki
4. Algorytmy
5. Kryształowy król
6. Pycha
7. Piosenka na bal
8. Spa
9. Strefa dyskomfortu

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *