Praca, karteczki i kasety VHS
Co może łączyć dziecięcą pasję do zbierania kolorowych karteczek, nastoletnie uwielbienie dla horrorów i poważną pracę zawodową ponad dwie dekady później? W moim wypadku – budynek Gdańskiego Monopolu Tytoniowego.
Historyczny budynek przy ul. Łąkowej 39/41 aktualnie w całości jest własnością LPP. Mieści się w nim centrala firmy, a także m.in. siedziba marki Cropp. Od strony ulicy znajdują się dwa obecnie oszklone wejścia – po lewej i po prawej stronie. Jedno otwarte, drugie zamknięte, ale oba pełne wspomnień.
Wrota po lewej
W miejscu, w którym obecnie znajduje się hol wejściowy i recepcja centrali LPP, w latach 90-tych znajdował się przedsionek, a w nim, o ile dobrze pamiętam, troje drzwi – po lewej, po prawej i na wprost. Drzwi po lewej prowadziły do sklepu papierniczego, do którego regularnie kursowałam oglądać zabawki i roztrwaniać kieszonkowe, jako że od dziecka byłam wielką fanką artykułów papierniczych. Uwielbiałam rysować, malować i lepić, z lubością chłonęłam zapach nowych zeszytów, bloków i notesów, pożądałam coraz to nowych kredek, flamastrów, plasteliny, farb i kolorowych długopisów, ale nade wszystko – nowych bloczków kolorowych karteczek, które w tamtym czasie zbierała większość dziewczyn w szkole.
To był najbliższy sklep, w którym mogłam realizować swoje pasje, do tego bogato zaopatrzony. Stała w nim oszklona lada, a ja podchodziłam do niej i mówiłam:
Dzień dobry, czy mogę zobaczyć karteczki?
i pani lub pan (nie pamiętam) przynosiła bloczki z Królem Lwem, Pocahontas, innymi postaciami Disneya, zwierzątkami, kwiatami i tak dalej. Były karteczki bledsze i bardziej nasycone kolorami, prostokątne i o nietypowych kształtach, bloczki pachnące tylko papierem i perfumowane. Okiem konesera przeglądałam wzory, szukając nowości oraz unikatów, które mogłabym potem wymienić z koleżankami po jak najlepszym kursie. Kiedy minął szał na karteczki, nadeszła era kolorowych wkładów do segregatorów, a postaci z bajek zastąpili członkowie uwielbianych przez ówczesne 13-latki zespołów takich jak Backstreet Boys, Spice Girls i N’Sync. Również w tym temacie „papiernik” trzymał poziom. W późniejszych latach mój ulubiony sklep przeniesiono do nieistniejącego już zielonego budynku Elmetu przy Łąkowej 37/38, w którym jeszcze przez jakiś czas funkcjonował.
Obecnie w miejscu dawnego sklepu papierniczego w budynku Gdańskiego Monopolu Tytoniowego projektowane są buty i akcesoria marki Cropp. Zielony budynek został kilka lat temu zburzony, a w jego miejscu wybudowano siedzibę marki Reserved.
Niespecjalnie pamiętam, co mieściło się w drzwiach naprzeciwko „papiernika”, wydaje mi się, że przez pewien czas funkcjonował tam jakiś sklep spożywczy, kojarzę też jakieś ubrania, płaszcze, ale wszystko jak przez mgłę.
Wrota po prawej
Wejście po prawej stronie budynku (aktualnie zamknięte) prowadziło do przedsionka również z trojgiem drzwi – po lewej, po prawej i na wprost, ale w pamięci utkwiły mi tylko drzwi po prawej, prowadzące do sklepu z artykułami biurowymi Atext (albo Atex), w którym zaopatrywałam się głównie w markery permanentne. Po co mi było tyle markerów, nie pamiętam. (No dobra, pamiętam – do rysowania serc i wypisywania imion chłopaków, którzy mi się podobali, na ścianach klatek schodowych, trzepakach i ławkach w szkole). Sklep nie funkcjonował długo, a w jego miejscu otwarto wypożyczalnię kaset wideo, choć wydaje mi się, że była to wypożyczalnia „wędrująca” podobnie jak „papiernik”. Niektórzy wskazują, że wypożyczalnia mieściła się przez pewien czas również we wspomnianym wcześniej budynku Elmetu, ale czy to był ten sam właściciel? Nie wiem.
Do wypożyczalni chodziłam głównie po horrory, które jako nastolatka uwielbiałam oglądać po nocach. Z horrorami wiążą się moje trzy nieco przerażające wspomnienia z Dolnego Miasta. Mieszkaliśmy z rodzicami na parterze kamienicy i było to tak:
- Sytuacja 1: Oglądam z chłopakiem horror „Inni” i dokładnie w chwili, w której Nicole Kidman otwiera klapę na strych i spada na nią zdechły szczur, w okno pokoju obok trafia kamień, a nam żołądki podchodzą do gardeł.
- Sytuacja 2: Oglądam „Koszmar minionego lata”, już lecą napisy końcowe, ja pod kołderką szykuję do snu, gdy wtem słyszę za ścianą brzęk, tupot nóg, męskie głosy i szarpanie za klamkę mojego pokoju. Było to klasyczne nocne włamanie przez okno. Na szczęście pokój był zamknięty na zasuwkę, a złodzieje przestraszyli się naszego rozszczekanego psa i uciekli.
- Sytuacja 3: Oglądam program o zbrodni na Discovery i nagle kątem oka dostrzegam w świetle latarni stojącą tuż za oknem ciemną sylwetkę człowieka. Postać unosi rękę i uderza w szybę, rozbijając ją. Po czym odchodzi. Nigdy nie dowiedziałam się, kim był złowrogi osobnik i co nim kierowało.
Mieszkanie na Dolnym Mieście w latach 90-tych było pełne emocji.
Taras
Aktualnie pracuję na czwartym piętrze tego historycznego budynku, przy oszklonej ścianie z widokiem na dachy dużej części Śródmieścia. Po wyjściu na taras, można podziwiać z góry niemal całą ulicę Łąkową i kontemplować zachody słońca, a po zapadnięciu zmroku rzucić okiem na oświetloną w oddali Rafinerię Gdańską.
Kiedy jako dziecko przychodziłam do „papiernika” po karteczki, a dziesięć lat później wypożyczałam horrory na kasetach VHS, zupełnie nic nie zapowiadało, że w przyszłości będę spędzała w tym budynku większość dni roboczych i oglądała Dolne Miasto z góry. Cieszy mnie, że kręte koleje losu zaprowadziły mnie z powrotem do miejsca, z którego pochodzę, szczególnie że od lat nie mieszkam już na Dolnym, a dzielnica przeszła niesamowitą metamorfozę.
Autorka tekstu i załączonych współczesnych zdjęć – Małgorzata Żurawska
Zdjęcie kolorowych karteczek z „Króla Lwa” pochodzi ze strony Magiczne Lata 90.
Plakat do filmu „Inni” pochodzi ze strony serwisu Onet Film.
Z tego co pamiętam to właściciele wypożyczalni byli Ci sami co w prędzej byli w Elmecie( byli pracownicy dawnego Unimoru