Scyzoryk
Szukałem czegoś w szufladach mojej komody i nagle w jednym z pudełeczek w samym rogu najniższej szuflady dostrzegłem mój scyzoryk z czasów podwórkowych. I powróciły wspomnienia.
„Świat Młodych”
Kto z Was pamięta „Świat Młodych”?… We wtorki, czwartki i soboty stawało się rano przed kioskiem w kolejce, aby kupić tę harcerską gazetkę – osiem stron wydanych na papierze nie najlepszej jakości. Gazeta przyciągała różnorodną tematyką. Ale aby poznać pełną jej zawartość (szczególnie stron 2-3 oraz 6-7 trzeba było najpierw poradzić sobie z pewnym utrudnieniem. Gazeta ta była drukowana w ten sposób, że pojedynczy numer składał się z jednej płachty papieru odpowiednio potem zgiętej i złożonej wpół. Oczywiście można było włożyć rękę do środka i delikatnie rozchylić połączone kartki. Ale zdecydowanie lepszym rozwiązaniem było rozerwanie albo rozcięcie górnego brzegu „Świata Młodych”. Można to było zrobić palcem – ale wtedy brzegi gazety wychodziły postrzępione. Można to było zrobić grzebieniem – i to był jakiś sposób. Ale ja do tego celu używałem właśnie scyzoryka. Nosiłem go w tylnej kieszeni spodni i trzy razy w tygodniu wyjmowałem, aby delikatnie rozciąć gazetę i przekonać się jaki samochód, jakiego aktora albo tekst której piosenki został w danym numerze opublikowany.
Pikuty albo Ojciec, matka
Pamiętacie tę grę podwórkową?… Wystarczyła niewielka przestrzeń pokryta sypkim piaskiem – w moim przypadku najczęściej była to piaskownica pod kasztanowcem. Siadało się albo częściej klęczało dookoła kupki piasku z kumplami i rozpoczynała się gra w pikuty. Pierwszy kto miał nóż wykonywał serię różnorodnych rzutów (czasami z obrotami) o odpowiednich nazwach, które zawsze musiały się skończyć wbiciem noża ostrzem w piach. Oczywiście najlepiej jak nóż wbijał się prosto. Ale uznawano też wbicia pod kątem – pod warunkiem, że pomiędzy rękojeścią noża a podłożem można było zmieścić dwa palce – ten wskazujący i ten środkowy złączone ze sobą. Jeżeli noża nie udało się wbić zgodnie z zasadami, wówczas z tego co pamiętam albo gracz tracił kolejkę i przekazywał nóż dalej albo rzucał do skutku. Powróćmy teraz do tych rzutów. Wyobraźmy sobie, że gracz dotyka czubkiem noża kolejne wskazane punkty (chyba, że są inne wymagania) i rozpoczyna serię rzutów:
- Matka i ojciec – rzut nożem (z obrotem) trzymanym na środku dłoni od strony wewnętrznej i zewnętrznej
- Palce – rzut nożem (z obrotem) kolejno dla lewej ręki – z kciuka, z palca wskazującego, z palca środkowego, z palca serdecznego, z palca małego. I w podobnej kolejności dla prawej ręki.
- Pozostałe części ciała – rzut nożem z obrotem z łokcia, z ramienia, z brody, z ust, z nosa, z obu policzków, z lewego i prawego oka, z czółka i z czubka głowy. Uwaga – w przypadku brody, ust, nosa, policzków, oczu i czoła czubek noża przystawiało się nie bezpośrednio do nich, a do kciuka zbliżonego do wymienionych części ciała. Najdelikatniej postępowało się z oczami. Oczywiście były one zamknięte, a kciuk wcale nie dotykał powieki oka. I mówię wam – nikt się nigdy nie skaleczył.
- Buła – rękę zwijało się w pięść. Na wewnętrznej stronie pięści kładło się nóż czubkiem na zewnątrz, a następnie zgrabnym ruchem obracało się pięść tak, aby wbić nóż.
- Zegarek – nóż stawiało się czubkiem w miejscu gdzie na ręku zwykle nosi się zegarek i z obrotu wbijało się w piach.
- Samolot – trzymając nóż na wewnętrznej części dłoni czubkiem w stronę palców wykonywało się ręką kilka płynnych ruchów w górę, w dół, w lewo i w prawo (nóż nie mógł podczas tego „lotu” spaść z dłoni), aż w końcu rzucało się nożem w momencie, kiedy dłoń przykrywała go z góry.
- Widelec – nóż skierowany ostrzem w górę leżał od wewnątrz na dwóch palach jednej dłoni – tym wskazującym i tym małym. Wykonując półobrót palcami w górę nóż obracał się w tym samym kierunku, zsuwał się z palców i leciał w dół.
- Słoneczko – Dłoń odchylało się w pionie w kierunku strony zewnętrznej. Nóż stawiało się czubkiem w dolnej części wnętrza dłoni blisko nadgarstka i wykonywało rzut z obrotem.
- Szmergiel/Ślizg(acz) – nóż skierowany ostrzem w górę dotykał czoła całą płaską powierzchnią tego ostrza. Przytrzymywany był/przyciskany przez zewnętrzną część dłoni skierowaną też w górę. Nie odrywając dłoni od rękojeści noża należało wykonać szybki ruch dłonią o 180 stopni tak, aby palce skierowane zostały w dół. Ruch ten powodował identyczny obrót noża ostrzem w dół, które to ostrze lądowało następnie w piachu.
- Zając – nóż wbity ostrzem w ziemię należało uderzyć w górę rękojeści tak, aby wybity nóż wykonał w powietrzu cały obrót i wbił się ostrzem w piach.
- Pikuty – trzymając na odpowiedniej wysokości czubek noża w kilku palcach należało błyskawicznie puścić nóż wykonując nim w powietrzu obrót w dół o 180 stopni. Z tego co pamiętam – trzeba było wykonać trzy poprawne rzuty pod rząd.
Nie jestem do końca przekonany, że podałem prawidłową kolejność rzutów. Ale co do ich liczby i nazw – to chyba nic mi nie umknęło. Liczę jednak na odświeżenie pamięci za sprawą innych graczy.
W pierwsze pikuty grałem… nożem plastikowym, takim jakie teraz się podczas grilla wykorzystuje. Wiadomo – zabawa była bezpieczniejsza. Ale po jakimś czasie nóż ten został zastąpiony moim scyzorykiem. Pamiętam, że czasami graliśmy też harcerską finką kolegi z bloku na Jaskółczej.
Gra w rozszerzanego
Ta gra zdecydowanie lepiej przebiegała na trawie. Kilka osób stało blisko siebie z nogami złączonymi jak w pozycji na baczność. Posiadacz scyzoryka wymieniał imię jednego z pozostałych graczy albo w inny sposób sygnalizował, że ma go na myśli, a następnie trzymając nóż czubkiem pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym rzucał w wybranym przez siebie kierunku. Jeżeli nóż po obrocie wbił się w darń – osoba wskazana musiała jedną ze stóp postawić w miejscu wbicia noża, podnieść z ziemi nóż, wskazać kolejną osobę i wybrać swój kierunek rzutu. Wraz z kolejnymi rzutami, stopy uczestników gry przemieszczały się w różnych kierunkach. Im bardziej się rozjeżdżały, tym trudniej było utrzymać równowagę. Jeżeli ktoś się przewrócił – odpadał z gry. Czasami dochodziło do takich sytuacji, że nogi jednego gracza przeplatały się z nogami drugiego albo nawet i kolejnych graczy. Wszystko zależało od celności rzutów i odpowiedniej strategii. Były też takie przypadki, że ktoś kogoś ratował z opresji i odpowiednim rzutem pozwalał przybliżyć do siebie obie stopy tego drugiego. Wszystkie chwyty były dozwolone.
Gra w państwa
Tym razem do gry potrzebny był płaski teren pokryty dość twardą ziemią. Rysowało się na niej okrąg. Stawiało się kogoś w środku, chwytało się go za rękę, odchodziło na odległość dwóch złączonych rąk, wyciągało się drugą rękę przed siebie i zakreślało scyzorykiem jak największy obszar dookoła stojącej osoby. Następnie dzieliło się okrąg na wycinki tak, aby każdy z graczy miał mniej więcej tę samą wielkość swojego „państwa” na którym stawał. Pierwsza osoba rzucała nożem celując w państwo osoby stojącej obok niej. Jeżeli nóż wbił się w ziemię, osoba rzucająca zaznaczała linię przechodzącą przez ten punkt tak, aby „odkroić” kawałek podbijanego państwa i przyłączyć go do swojego. Starą linię podziału usuwało się przy pomocy podeszwy buta, a zwycięzca rzucał ponownie. Jeżeli nie udało się wbić noża w ziemię – rzut przechodził na konto podbijanego, który mógł spróbować odebrać zabraną sobie wcześniej powierzchnię albo spróbować zaatakować państwo innego gracza. Cała strategia polegała na tym, aby eliminować poszczególnych graczy poprzez zabieranie im ich ziem i doprowadzając do sytuacji w której nie będą mogli oni utrzymać się dwiema stopami na terytorium swoich państw z powodu ich minimalnej wielkości. Zwycięzca mógł być tylko jeden.
A jakie historie opowiedziałyby Wasze scyzoryki z czasów dzieciństwa?…
Autor wspomnień i posiadacz „Świata Młodych” oraz scyzoryka ze zdjęć: Jacek Górski.