Sklep przy Łąkowej 7 – wersja sąsiedzka
Opowieści zasłyszane w początku lat 80. o sklepie przy ul Łąkowej 7 zapamiętałam tak.
Pani Felicja Zajdlicz, która pod koniec lat 40. przyjechała wraz z mężem Eugeniuszem do Gdańska i zajęła mieszkanie na Łąkowej 7, była tą osobą, która w latach 50. zajmowała ten mały sklep pod tym samym adresem. Budynek był w opłakanym stanie, a podobno w jednej części był nawet lej po bombie.
Gdy będąc nastolatką oglądaliśmy z Panią Lusią jej archiwum zdjęć, naszym oczom ukazały się czarno-białe fotografie, które przedstawiały wnętrze mieszkania na parterze, które jest zapleczem tegoż sklepu. Mieszkanie było niezamieszkałe, ale za to bardzo gęsto usiane stemplami, które podtrzymywały sufit. Stan pomieszczeń na tych zdjęciach był opłakany. Przynajmniej tak to wtedy zrozumiałam.
Państwo Zajdlicz odbudowali ten budynek i doprowadzili do używalności. Pani Lusia prowadziła mały sklep, była kobietą interesu i miała do tego niezwykły talent. Jako jedyna z naszej kamienicy miała samochód i go sama prowadziła.
Z zasłyszanych w moim dzieciństwie historii, zapamiętałam, że pan Gienek bardzo kochał swoją żonę. Gdy p. Lusia poszła do szpitala rodzić ich dziecko, pan – żeby ulżyć żonie i żeby już tak ciężko nie pracowała – sprzedał sklep. Po powrocie z dzieckiem do domu, gdy małżonka została powiadomiona o tym, że już nie musi się martwić o sklep, bo już jest sprzedany, podobno wpadła w szał i chciała udusić męża. To wszystko na pewno z miłości.
Tak to zapamiętała i tę historyjkę spisała – Danuta Płuzińska – Siemieniuk.
P.S. Jeśli znajdą się świadkowie tej opowieści, to chętnie się z nimi spotkam, by omówić i spisać ich wersję wydarzeń.
Z tego co pamietam na pierwszym pietrze mieszkala Marysia Zajdlicz urodzona w 1949 roku z ktora chidzilam do szkoly podstawowej nr.4. Jej tata (imienia nie znam) mial zaklad szklarski na ul. Elblaskiej kolo kosciola sw Barbary.