Skup butelek
Dagomę – pospolicie zwaną octownią – czuć było wszędzie. Produkcja octu na Toruńskiej szła pełną parą. Na półkach sklepowych ocet był zawsze. W latach 70. 80. brakowało wszystkiego: cukru, mięsa, masła. Ale ocet był.
Tuż przy octowni, w przybudówce był skup butelek. Wszystkie dzieciaki z Dolnego Miasta biegały tam z pełnymi siatkami. Pani, która obsługiwała punkt nie przyjmowała wszystkich butelek. Musiały one być czyste oraz mieć zdjęte blaszane pierścienie po zakrętkach. Jeśli pierścienie nie były zdjęte, pani dawała nożyk i trzeba było je zdejmować na miejscu. Za butelkę płaciła złotówkę. Jeśli zauważyła uszczerbienie, płaciła 50 groszy i butelka szła na stłuczki do specjalnej skrzynki. „ Winówki” miały inną cenę.
To była frajda dla dzieciaków. „Łapaliśmy” w domu każdą pustą butelkę. I albo do skupu, albo dla „ szmaciarza” za wymianę na trocinową piłeczkę na gumce lub piszczące balony.
Źródło ogłoszenia prasowego – „Dziennik Bałtycki” – nr 186 z 6 sierpnia 1971 r., str. 4
Autor zdjęcia ulicy Toruńskiej: Roman Sułkowski.
Autorka wspomnień: Anna Nawrocka-Morze