Ślizgawka
Tak mnie jakoś natchnęło… Zobaczyłam dzisiaj na FB kilka zdjęć ze ślizgawek i przypomniało mi się lodowisko na Elbląskiej.
Stadion żużlowy, normalnie w sezonie służył do zawodów sportowych, a zimą na tor żużlowy i kawałeczek płyty wylewana była woda, która po zamarznięciu (a w owych czasach o mróz nie było trudno, szczególnie zimą), zamieniała się w fantastyczne lodowisko, ku uciesze dzieciarni i dorosłych nie tylko z Dolnego Miasta.
W wielkiej bramie były pomieszczenia służące jako szatnie. Można tam było pozostawić obuwie na zmianę i kurtki. Do łapki dostawało się numerek – taki napisany na kawałku tektury. Nikomu wtedy nie przychodziło do głowy, że ktoś może nam zabrać kurtkę czy buty. Po drugiej stronie wewnętrznej części bramy można było za 2 złote kupić gorącą herbatę mocno osłodzoną. Było też ostrzenie łyżew, ale niestety nie pamiętam ile kosztowała taka usługa.
Na lodowisku obowiązywał ruch przeciwny do ruchu wskazówek zegara i trzeba było poruszać się cały czas, żeby uniknąć rozjechania przez szybszych łyżwiarzy. Natomiast na płycie to było coś dla mnie… Przeplatanki w przód i w tył… Małe pojedyncze skoki i piruety… Ehhh – marzyłam wtedy by być taką wielką łyżwiarką jak Sonja Henie w Serenadzie w Dolinie Słońca. Albo Ludmiła Biełusowa i Oleg Protopopow z naciskiem na Biełusową i kosmiczną spiralę śmierci, zresztą wynalezioną przez nich właśnie…
A wracając do lodowiska. Zmarznięci, często przemoczeni od ciągłych prób wykonania karkołomnych ewolucji, wracaliśmy do domu, gdzie czekała na nas gorąca czekolada lub kakao. A i gorąca świeżo upieczona babka ziemniaczana też się trafiała. I do tego wszystkiego jeszcze ten gorący piec i huczący ogień w palenisku.
Ehhh – wspomnień czar.
Autorka artykułu: Elżbieta Woroniecka.
Czarno-białe zdjęcia pochodzą z rodzinnego albumu autorki. Współczesne kolorowe zdjęcie zrobił Jacek Górski.
P.S. I tylko szkoda, że nie mam żadnych zdjęć z tamtej ślizgawki. Ale może u naszych czytelników znajdą się fotografie ze wspomnianego miejsca…
[mappress mapid=”121″]