Śnieg na Owsianej
Utrapienie dozorców, zmora kierowców, koszmar zmarźlaków. Ale za to ogromny powód do radości dla wszystkich dzieci, które uwielbiały i nadal uwielbiają zabawy na śniegu.
Nie wiemy, który to był rok. Ale jesteśmy wdzięczni fotografowi, że pewnego mroźnego dnia (kto wie, może podczas mroźnych ferii zimowych, a może w niedzielne mroźne przedpołudnie) założył ciepłą czapkę, szalik, rękawiczki i wybrał się ze swoim aparatem na wędrówkę po okolicznych ulicach i podwórkach. I dzięki temu zarejestrował dziecięce gry i zabawy na śniegu. A śniegu wówczas napadało sporo.
Nikt nie mówił, że na sankach może jechać tylko jedno dziecko. Szczególnie wtedy, kiedy sanki ciągnie dzielny i silny chłopiec. Zrobimy sobie krótką przerwę dla pana fotografa, a potem pojedziemy w kierunku tej starej, rozsypującej się ceglanej ściany nad Motławą…
A masz śnieżną pigułą… Nic nie mogło boleć – przecież to tylko woda… Jak zdążę – zaraz ulepię kolejną… A potem następną… i następną… W bitwie na śnieżki nie ma nikogo lepszego ode mnie!
Chodź – pokażę Ci gdzie dzisiaj rano ulepiłem bałwana… Może razem dorobimy mu śniegowego kolegę… Potrzebujemy tylko jakiegoś przypalonego rondla… kilka węgielków… jednej marchewki i zużytej wierzbowej miotły. I chyba wiem gdzie to wszystko znajdziemy…
Nie tylko na tytułowej ulicy Owsianej właśnie w ten sposób dzieci korzystały z uroków bajecznej zimy. Co więcej – korzystały z nich nie przez kilka godzin, czy nawet dni, ale potrafiły korzystać przez kilka tygodni, a czasami nawet i miesięcy. Bo zima kiedyś potrafiła trwać nawet dłużej niż jeden kwartał. Śniegu było zawsze w nadmiarze. A śniegowe harce nigdy się dzieciom nie znudziły.
Autorem wszystkich fotografii jest Pan Maciej Kalisz. Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Pana Krzysztofa. Dziękujemy za ich udostępnienie.
Autor artykułu: Jacek Górski.
[mappress mapid=”122″]