Spacer z haczykiem w tle – moja subiektywna wersja
Najpierw była narada, burza mózgów, różnorodne propozycje. Aż w końcu nastąpiło ostateczne wyznaczenie trasy i stworzenie listy tematów poruszanych podczas spaceru 6 stycznia. Bo jak wiemy – to już jest taka nasza opowiadaczowa tradycja, by właśnie w Święto Trzech Króli zrobić specjalny spacer dla wielu królów i królowych, zainteresowanych lokalną historią.
Zatem nasz Spacer z haczykiem w tle – czas zacząć.
Tym razem spotkaliśmy się przy dużym sklepie na literę L. Przybyła całkiem spora ilość osób chętnych na spacer z lokalnymi przewodnikami i Opowiadaczami i Opowiadaczkami, pomimo chłodnej aury.
Po powitaniu, podeszliśmy bliżej bramy głównej stadionu żużlowego, u którego bram – nasz kolega Krystian, opowiedział o historii tego obiektu, o znanych sportowcach, którzy tu trenowali lub startowali w zawodach. Bo – jak się okazało – nie tylko odbywały się tu zawody żużlowe.
Dzięki Jackowi poznaliśmy też ciekawą opowieść o słupach, które widać z daleka. A które stoją tuż przed „łukiem triumfalnym”, a które są identyczne, jak ten słup, który znamy z ul. Łąkowej /maszkaron/.
Kolejnym etapem było przejście w kierunku tunelu, gdzie ten sam Krystian pokazał nam mural na filarze wiaduktu. I opowiedział o postaci Pani, która jest na tym muralu uwidoczniona. Dzięki jego opowieści dowiedzieliśmy się o wyjątkowej sędzi żużlowej. Pani Irena Nadolna-Szatyłowska była pierwszą na świecie i jedyną w Polsce licencjonowana sędzia żużlową. A do tego pasjonatką żużla oraz innych sportów ekstremalnych. Nazywana „żelazną damą” polskiego żużla. 29 maja 2024 Irenę Nadolną-Szatyłowską wpisano do Księgi Rekordów Guinnessa jako pierwszą kobietę sędzię żużlową na świecie.
Nasza trasa powiodła dalej. Przeszliśmy tunelem, w którym mieliśmy okazję zerknąć na malowidła/murale prezentujące żużlowców, których byli zawodnikami w gdańskim klubie i ścigali się na wspomnianym stadionie.
Kolejnym miejscem naszego spaceru był przystanek nieopodal Bramy Długich Ogrodów, gdzie zapoznaliśmy się z jej związkami z tramwajami na Stogi. Wszyscy wypatrywaliśmy haków i haczyków na tym obiekcie i w najbliższej okolicy.
Jednym z kolejnych obiektów były nieruchomości dawnych Zakładów Mięsnych i opowieść o zakupach w sklepie przyzakładowym, w czasach kartkowych. A jak sklep mięsny – to i kolejne haki (tym razem do wieszania kiełbas na eksponowanym miejscu). Tu uruchomił się w naszym przewodniku duch szaradzisty i zapytał nas, co to oznacza:
mieć na kogoś haka.
I do czego może to doprowadzić?
Odpowiedzieliśmy, że chodzi o szantaż!
Po czym tenże przewodnik Jacek- wyciągnął cytat z baaardzo starej gazety, w której wyczytał, że w tymże kinie Piast grano dokładnie 6 stycznia, ale 1960 roku film pt. Szantaż.
No szacun Panie Jacku 🙂
Uczestnicy też wspominali to miejsce czyli kino Piast, którego charakterystyczne – kręte schody widać z daleka.
Nasza trasa wiodła dalej, w kierunku Polskiego Haka. Tu zastał nas smutny widok zrujnowanych domów. Oraz czekała na nas opowieść przewodnika o historii odwiedzonego miejsca, o katastrofie promu oraz o produkcji Zakładów Rybnych. Całość została okraszona pokazem kilku przedwojennych pocztówek ukazujących ten teren w dawnych latach
Nasz spacer w tym miejscu się właśnie zakończył.
I ja tam byłam, a po spacerze kawę z towarzystwem spacerowym piłam.
Spacer wspominała Danuta Płuzińska-Siemieniuk.
Autorki kroniki zdjęciowej to kolejno: Danuta Płuzińska-Siemieniuk, Elżbieta Woroniecka, Katarzyna Gwoździńska.