Stągwie Mleczne na pocztówkach (część XXXIII)
W XXI wieku przy wykorzystaniu odpowiednich programów graficznych można bez problemu w krótkim czasie jakiś element na zdjęciu przesunąć, jakiś element na nim dodać, albo jakiś odjąć. Ale ze zdjęciami przedwojennymi jest zupełnie inna sytuacja. Oczywiście istniało coś takiego jak fotomontaż. Mniej lub bardziej udolne połączenie kilku zdjęć albo ich elementów w jedną całość. Retuszowanie różnych niedociągnięć i błędów też było stosowane. Ale czy możliwe było wykonanie operacji polegającej na usunięciu ze zdjęcia wszystkich ludzi i zostawienie tylko samych budynków?…
Z taką sytuacją mamy właśnie do czynienia na pokazanej pocztówce z widokiem Stągwi Mlecznych. Lewy brzeg Nowej Motławy, plac składowy na Wyspie Spichrzów, Brama Stągiewna, Most Stągiewny. Wszystko jest na swoim miejscu. Tylko żywego człowieka nigdzie nie widać. Nie ma przechodniów, nie ma robotników, nie ma tragarzy, nie ma nawet zwykłych gapiów tak często towarzyszących fotografowi. Nie ma aut, nie ma tramwajów, nie ma wozów konnych. Nie ma statków, nie ma łódek, nie ma kajaków. Jak to możliwe?…
Być może odpowiedzi wcale nie trzeba szukać w atelier fotograficznym. Być może fotograf wybrał sobie taką porę dnia (pora popołudniowa?), że uchwycone miejsce było całkowicie opuszczone. Być może przychodził kilka razy pod rząd, aby w końcu doczekać tej właśnie chwili. A wtedy szybko zarejestrował taki obraz i zdjęcie było gotowe.
W przypadku dwóch wersji tej samej pocztówki powtarza się sytuacja, którą opisaliśmy pierwszy raz jesienią 2018 roku w przypadku innej pocztówki ze Stągwiami Mlecznymi. Rzecz dotyczy podpisów. Na pierwszej pocztówce widnieje niemiecki napis DANZIG Milchkannenturm. A autorem takiego ujęcia – jak można przeczytać na rewersie – był nestor polskiej fotografii – Jan Bułhak. Wydawca podpisał się wówczas 3 literami D.N.K. Druga pocztówka ma niemiecki napis zamazany, przez co stał się on mniej przyjazny dla oczu. A w przeciwległym rogu umieszczono czytelny podpis GDAŃSK – Wieza (brakuje kropki nad z, ale wszyscy się z pewnością domyślają o jakie słowo chodzi). I w tym przypadku wydawca podpisał się trzema literami. Ale są to zupełnie inne litery, które układają się w słowo, a dokładniej skrót ASK, który pochodził od słów Arnold Stelzer Kraków. I właśnie pocztówki tego przedwojennego krakowskiego wydawcy po wojnie ukazywały się z nowymi, polskimi podpisami. A omawiany widok jest kolejnym przykładem takiej właśnie procedury.
Obie oryginalne pocztówki bez obiegu pochodzą z kolekcji Opowiadaczy Historii Dolnego Miasta w Gdańsku.
Autor artykułu: Jacek Górski.