Szafarnia na pocztówkach (część II)
Ta pocztówka mogłaby służyć za ilustrację do powieści Jonathana Swifta „Podróże Guliwera”. Kojarzycie? A dokładniej – pasowałaby do części drugiej w której Guliwer trafia do krainy gigantów.
Woda. Bezmiar wody. Ogromna tafla wody zajmująca prawie 1/4 całego widoku. Statki. Ogromne jednostki pływające przycumowane z jednej i z drugiej strony do ogromnych nabrzeży. Parowce, żaglowce, barki, holowniki. Ogromne kadłuby, maszty i kominy. Ogromne kotwice, relingi i kabiny. Ogromne pokłady, ładownie i koła ratunkowe. Takie ogromne statki musiały niewątpliwie powstawać w ogromnych stoczniach. Uważne oko dostrzeże też sylwetki ludzi pracujących na pokładach statków. Na tak ogromnych statkach ludzie też musieli być ogromni. A całość te gigantycznej panoramy uzupełniają budynki – np. tytułowej Pakowni na ulicy Szafarnia. Ogromne bryły w kształcie ogromnych prostopadłościanów. Przykryte płaskim albo ukośnym dachem tej samej ogromnej wielkości. Budynki z ogromnymi oknami i wrotami zamiast drzwi. Nie można też nie zwrócić uwagi na ten ogromny komin sterczący wysoko w niebo. Ten ogrom przytłacza.
I gdzieś tam wśród tego przygniatającego ogromu dostrzec można niewielką łódeczkę w kształcie łupinki od orzecha. Łódeczka nie dryfuje pusta. W łódeczce zarysowują się wyraźne kształty czterech niewielkich postaci. Dwie z nich trzymają w swoich niewielkich dłoniach niewielkie wiosła, których ruchy wywołują drobne zawirowania wody wokoł siebie. Pozostała para rozgląda się na boki (z zaciekawieniem czy może bardziej z przestrachem). Pewnie przed chwilą odbili od brzegu gdzieś na Kamiennej Grobli, wypłynęli właśnie spod Mostu Stągiewnego i kierują się w stronę Nowej Motławy. Być może zafascynowani książkami „Robinson Crusoe”, „Wyspa skarbów” i „Piętnastoletni kapitan” postanowili wyruszyć w świat szukać morskiej przygody, która podobno czekała na nich już za najbliższym zakrętem. Ale ogromne bulaje mrugają do nich ostrzegawczo dając znaki, aby nie płynęli dalej. Zardzewiałe wanty wydają z siebie metaliczne jęki przypominające sylaby ZA-WRA-CAJ-CIE! A rozmyte w wodzie odbicia statków próbują ułożyć się w najtrudniejszy do pokonania labirynt. Jeżeli cała odważna czwórka zignoruje wszystkie dawane jej w ten sposób ostrzeżenia, to i tak pewnie za chwilę dostrzeże ich jeden czy drugi sztauer i zainteresuje się tymi młodymi podróżnikami (może sam ma syna w takim właśnie wieku). Podniesie się alarm, nabrzeże wypełni się ludźmi, ktoś spuści na wodę drugą łódź, szybko podpłynie i odstawi młodych marynarzy na brzeg. A w tym samym czasie ktoś inny powiadomi ich rodziców, którzy już będą stać i czekać nad wodą. A potem z mieszanymi uczuciami przywitają całą czwórkę. Z jednej strony chcieliby im sprawić solidne baty. Ale z drugiej będą szczęśliwi, że nic im się nie stało w tak ruchliwym i niebezpiecznym miejscu. I że są cali i zdrowi.
A za kilka lat kto wie czy ktoś z uwiecznionej na tej pocztówce grupy nie zostanie prawdziwym marynarzem…
Kartka została napisana 25 maja 1908 roku i wysłana do Freiburga
Zaprezentowana oryginalna pocztówka z obiegu pochodzi z kolekcji Opowiadaczy Historii Dolnego Miasta w Gdańsku.
Autor artykułu – Jacek Górski.
Warto też przeczytać:
Szafarnia na pocztówkach (część I)
1 Odpowiedź
[…] Check out some old pictures of Szafarnia street here and here. […]