Takie przedświąteczne wspomnienia
Zajęciami plastycznymi albo praktyczno-technicznymi (kto jeszcze pamięta ten skrót ZPT?) rządził bardzo często kalendarz. Przed Wielkanocą przyozdabiało się na lekcjach wydmuszki, na Barbórkę robiło czapki górnicze z papieru pomalowanego na czarny kolor, przed zimowymi feriami malowało się portret bałwana, a przed Bożym Narodzeniem… W drugiej połowie grudnia na zajęcia przynosiło się obowiązkowo zeszyt papierów kolorowych, nożyczki i klej typu guma arabska w szklanej butelce albo typu biurowego w metalowej tubce. A potem w trakcie lekcji należało pociąć kolorowy papier na wąskie paski, następnie wybrany pasek skleić łącząc dwa jego końce tak, aby powstał pierwszy element barwnego łańcucha na choinkę. Drugi pasek przeplatało się przez tak powstałe ogniwo i łączyło za pomocą kleju podobnie jak ten pierwszy. Identycznie postępowało się z kolejnymi paskami. W ten sposób na jednej lekcji można było stworzyć łańcuch z kilku, kilkunastu, a czasami nawet i większej liczby kolorowych oczek. Przy okazji można było sobie usmarować klejem wszystkie palce, blat ławki, nożyczki, piórnik, a czasami nawet i całą ławkę i tornister. Ale tak to już bywa z małymi artystami. Kiedy mają wenę, nie zwracają uwagi na takie drobiazgi.
U nas w domu nie było zwyczaju robienia ozdób choinkowych. Natomiast w szkole też robiliśmy i zabieraliśmy własnoręcznie wykonane ozdoby choinkowe do domu. Najczęściej robiliśmy łańcuchy ze słomy i z kolorowego papieru. I z wydmuszek od jajek główki mikołajów i pajacyków. A z kartonu dodatkowo takie ruchome pajace. Ale najchętniej to robiliśmy szopki pod choinkę. Figurki kupowaliśmy w sklepie. I po wycięciu wklejaliśmy do kartonów po butach. A całość dekorowaliśmy. Pamiętam też, że w domu wieszaliśmy jemiołę na żyrandolu. Jemiołę, która miała zapowiadać szczęście i pomyślność.
Dawne swoje przedświąteczne czasy wspominali – Jacek Górski i Franciszek Mioduński.
Oryginalne zeszyty papierów kolorowych pochodzą z domowego archiwum Jacka Górskiego.