Tory, tory, tory…
Ulica Łąkowa.
Odkąd pamiętam, zawsze kojarzyła mi się z torami tramwajowymi. Gdy byłam dzieckiem, tory biegły po obu stronach alejki jarzębinowej. Zjeżdżające do zajezdni tramwaje robiły to dostojnie i w moich oczach – znacznie wolniej, niż poruszały się na tradycyjnej swej trasie. Pamiętam, że gdy tramwaj jechał po „naszej stronie”, czyli właśnie wracał do zajezdni, to absolutnie cały dom, w którym mieszkaliśmy – się lekko trząsł! Pamiętam też, delikatne dźwięki szklanek, które stały na półkach segmentu /tj. taki mebel na wysoki połysk/ i w wyniku drgań budynku, stykając się – tak właśnie dźwięczały. Po latach, gdy tramwaje już nie jeździły, a za to jechał jakiś ciężarowy, mocno obładowany samochód – to również nasz dom się trząsł. Czasem, aż się zastanawialiśmy, jak to możliwe, że się trzęsiemy? Może tramwaj wrócił po latach na tory?
W owym czasie, razem z moimi podwórkowymi koleżankami i kolegami mieliśmy całkiem fajną zabawę z dreszczykiem. Otóż trzeba było mieć pieniążek, np. 50 groszy lub złotówkę, która wówczas była ze stopu podobnego do aluminium. Taki pieniążek kładliśmy w największej konspiracji na tor i czekaliśmy, aż przejedzie po tym tramwaj i zrobi z pieniążka placek. Super zabawa, zwłaszcza, że po jezdni jeździły samochody i dreszczyk polegał na tym, żeby nie dać się rozjechać. Oraz żeby mieć pięknego placka ze złotówki 😉 Żeby to moja mama wiedziała…
A dziś? Dziś, gdy idę Łąkową, od strony Długich Ogrodów, przyglądam się resztkom torowiska, które trochę wygląda jak po bombardowaniu. A tak naprawdę, szyny zostały usunięte, a obudowa torów już nie. Tworzy to dość ciekawy, zastanawiający widok. Pokazuje też, którędy biegła dawniej linia tramwajowa w kierunku Stogów. Warto zerknąć w to nietypowe miejsce.
A dla fanów torowisk, jeszcze polecam mała wyprawę w okolicę ul. Reduta Dzik i Reduta Miś. Tam znajdziecie najprawdziwsze tory kolejowe na Dolnym Mieście!
Ehhh, szkoda tylko że drewniane podkłady kolejowe nie mają już takiego intensywnego, charakterystycznego zapachu, który znały wszystkie dzieciaki ganiające się po torach jak po szczycie poręczy…
Tak to zapamiętałam.
Danuta Płuzińska-Siemieniuk – autorka tekstu i zdjęć.