„Tyle słońca w całym mieście”
„Najtrudniejszy pierwszy krok”, „Tyle słońca w całym mieście”, „Staruszek świat”, „Zawsze gdzieś czeka ktoś”, „Za wszystkie noce” i wiele innych piosenek śpiewanych przez Annę Jantar, aż po złowieszczo prorocze „Nic nie może wiecznie trwać”, towarzyszyły mi od wczesnego dzieciństwa przez całą szkołę podstawową. I gdy ktoś mi zadawał pytanie:
Kasiu, kto jest twoją ulubioną piosenkarką?
to odpowiedź była tylko jedna:
Anna Jantar
W niedziele biegłam do telewizora, aby obejrzeć Telewizyjny Koncert Życzeń, czekałam zawsze na okazjonalne, świąteczne lub Barbórkowe koncerty, bo wiedziałam, że w nich Anna Jantar na pewno wystąpi. A w radiu słuchałam zawsze programów muzycznych, bo w nich dziennikarze dość często z nią rozmawiali.
Przełom 1979/80 roku była to ostatnia, ósma klasa szkoły podstawowej, i byłam już na tyle duża, że rodzice pozwalali mi oddalać się od domu na nieco większe odległości. Wykorzystywałam to czasami na wyprawy w okolice ulicy Reymonta 21 na Chomiczówce, gdzie mieszkała Anna Jantar z mężem Jarosławem Kukulskim i prawie 4-letnią wtedy córeczką Natalką. Miałam nadzieję, że może uda mi się zobaczyć ją na ulicy. Chyba nawet nie wiedziałam, że na początku 1980 roku wyjechała na 2-miesięczne tournée po Stanach Zjednoczonych.
Aż nadszedł 14 marca 1980 roku… tego dnia po południu, a był to piątek, jechałam z mamą z Żoliborza, gdzie mieszkaliśmy, na Saską Kępę, gdzie jeden z przyjaciół moich rodziców dawał mi korepetycje z fizyki. W autobusie usłyszałam, jak ludzie mówili między sobą, że kilka godzin wcześniej w Warszawie rozbił się jakiś samolot, i że zginęła jakaś piosenkarka. Bardzo mnie ta informacja poruszyła, choć wtedy jeszcze nie wiedziałam, że chodzi właśnie o nią, o Annę Jantar. W sobotę rano poszłam do szkoły i cios padł już na pierwszej lekcji, którą tego dnia była fizyka. Pani od fizyki tuż po wejściu do klasy powiedziała do nas:
Wiecie, że Jantar nie żyje?
Dla mnie był to cios w samo serce. Z trudem powstrzymywałam łzy, żeby jakoś skupić się na lekcjach, ale do domu po szkole wracałam już cała zapłakana. Moi rodzice nie byli w stanie mnie uspokoić. Gdy już minęła największa rozpacz i trochę się uspokoiłam, swój żal po śmierci Ani wyraziłam w poświęconym jej wierszu. A kilka dni później napisałam list do redakcji Świata Młodych i redakcja mój list wydrukowała pod koniec maja 1980 roku w sekcji muzycznej wraz z dwoma innymi. Autorkę jednego z pozostałych dwóch listów poznałam i zaprzyjaźniłyśmy się w nieco późniejszym okresie, już w czasach licealnych, gdy powstał i bardzo sprawnie działał przez kilka lat Ogólnopolski Klub Wielbicieli Anny Jantar. A tego dnia, gdy odbywał się pogrzeb Anny Jantar, 25 marca 1980, o ile dobrze pamiętam, uciekłam ze szkoły z dwóch ostatnich lekcji, żeby pojechać na Cmentarz Wawrzyszewski.
Mijały lata i z czasem moje muzyczne fascynacje sporo się zmieniły, i na wiele lat piosenki Anny Jantar, jak to się mówi, poszły w kąt, a pieczołowicie zbierane zdjęcia i wycinki z gazet powędrowały na makulaturę… O moim liście wydrukowanym przez Świat Młodych też zupełnie zapomniałam i przypomniałam sobie o nim dopiero jakieś 2 lata temu, gdy na Facebooku trafiłam na stronę pasjonatów tej młodzieżowej gazety. Próbowałam się nawet z nimi skontaktować, pytając czy mogliby mi pomóc odszukać ten numer, ale bezskutecznie. No trudno.
Przeznaczenie jednak najwyraźniej chciało, żebym odnalazła ten list. Wystarczyło pojawić się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Miejscem tym była Strefa Społeczna zlokalizowana w okolicy Europejskiego Centrum Solidarności i budynku dyrekcji Stoczni Cesarskiej w Gdańsku, a właściwy czas to była sobota 3 czerwca tego roku, gdy odbywało się Święto Wolności i Praw Obywatelskich. W namiotach – halach w Strefie Społecznej było wiele stoisk, a między nimi duże stoły wystawiennicze, gdzie wystawcy mogli zaprezentować trochę więcej rzeczy niż tylko na małym stoisku. No i właśnie na jednym ze stołów dojrzałam archiwalny egzemplarz Świata Młodych z dnia 3 czerwca sprzed wielu lat. Oczywiście zatrzymałam się przy tym stole i zaczęłam rozmawiać z jego opiekunem. Był to pan Jacek Górski z gdańskich Opowiadaczy Historii z Dolnego Miasta. Opowiedziałam o moim liście z wiosny 1980 roku i próbach jego odnalezienia. Pan Jacek zaoferował pomoc, po przeniesieniu materiałów ze stołu na ich stoisko kilka metrów dalej poprosił mnie o namiary na siebie i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu jeszcze tego samego dnia późnym popołudniem zadzwonił do mnie z informacją, że znalazł ten egzemplarz, i przeczytał mi ten mój list. Oczywiście powiedziałam, że bardzo bym chciała na własne oczy zobaczyć ten numer Świata Młodych, więc zaprosił mnie do Inkubatora Sąsiedzkiej Energii – siedziby Opowiadaczy Historii na Dolne Miasto. Z podziwem patrzyłam na starannie zszyte w wielkiej księdze egzemplarze mojej ulubionej gazety ze szkolnych lat, a widok tej konkretnej strony z moim listem naprawdę mnie wzruszył. Opowiadacze Historii – dziękuję Wam bardzo i jeszcze bardziej! 😎
Katarzyna Godycka
Autorka wszystkich zdjęć: Elżbieta Woroniecka.