Wino, kobiety i śnieg
Spacer, spacerem, ale gdy zobaczyłam tylu uczestników, to aż klasnęłam w ręce! Jakie to miłe, że Opowiadacze Historii nie są obojętni pasjonatom lokalnej historii. Nie ukrywam, że ten miły widok bardzo podbudowuje nas, OH, a także motywuje, by organizować spacery i prowadzić stronę, którą odwiedza coraz więcej osób.
Tego dnia, a było to mroźne południe w dniu 6 stycznia 2024 roku, spotkaliśmy się przy Stągwiach Mlecznych, by tam, w gronie około 60 osób usłyszeć miłe powitanie i zachętę do poznawania uroków dzielnicy. Głównym narratorem był nasz nieoceniony Jacek Górski, który jest skarbnicą wiedzy, ale też najgłówniejszym skarbnikiem artefaktów związanych z Dolnym Miastem wraz najbliższymi przyległościami.
Ruszyliśmy zatem w podróż po Długich Ogrodach, czymkolwiek dla nas są.
Spotkaniom ze znajomymi, rozmowom i powitaniom nie było końca, ale i uważnemu słuchaniu przewodnika, pokazującemu nam niezwykłe zdjęcia i pocztówki. Niektóre z nich datowane są na początek poprzedniego stulecia!
Na spacer przybyło m.in. dwóch znanych nam panów w wieku 80+, którzy się przyjaźnią od ponad 70 lat, i mieszkają w najbliższym sąsiedztwie. Podczas spaceru zawsze są opowieści indywidualne w trakcie marszu. I tu jeden z panów opowiedział mi, że urodził się w rodzinie barkarzy, a że przechodziliśmy ul. Szafarnia, to od razu pokazał ręką gdzie zimowały jednostki pływające (m.in. barki), na których pracowali jego rodzice i on sam. Pan wspominał, że kamienice przy ul. Dziewanowskiego, po wojnie były w większości zasiedlone właśnie wodniakami, czyli pracownikami jednostek pływających – barek.
Kolejnym wspomnieniem, tuż przy terenie, gdzie dawniej istniały Gdańskie Zakłady Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego „Dagoma” i gdzie m.in. produkowano tanie /tytułowe/ wina, pan wspomniał, że jako dzieciak, wraz z kolegami wskakiwali na ciężarówki, które wiozły do tego zakładu niezwykle kwaśne jabłka do celów przetwórstwa, by zrzucić nieco tych jabłek dla kolegów i dla siebie. Ot, takie były wtedy zabawy. We wspomnianej Dagomie, większość załogi stanowiły /tytułowe/ kobiety.
Podczas naszej wędrówki po terenach znanych, za każdym razem dowiadywaliśmy się czegoś nowego. Np. nie wiedziałam tego, że w kilku miejscach na terenie Ołowianki jest bardzo charakterystyczny napis w obcym języku мин нет.
Wzruszające były opowieści dawnych mieszkańców najbliższej okolicy, a także zdjęcie uroczej małej dziewczynki, która teraz będąc dorosłą kobietą, podczas tego spaceru opowiedziała nam o spartańskich warunkach mieszkania na Siennej Grobli. Jeden z uczestników też przyniósł swoje prywatne artefakty i każdy z nas mógł wziąć do ręki zabytkowy gwóźdź, jeden z kilku jakie są w posiadaniu tegoż uczestnika. Tenże jegomość, do gwoździ i innych skarbów dołączył ciekawe opowieści. Nasze kolejne przystanki były okraszone zdjęciami i artefaktami z zasobów naszego stowarzyszenia, a także wspomnieniami z danej lokalizacji.
Mróz tego dnia był silny, chociaż nie był straszny. Dlatego doceniamy, że każdemu z uczestników chciało się wyjść z domu i przyjść na spacer. Rozumiemy też to, że nie każdy dał radę wytrwać do końca. Może dobrym pomysłem byłaby wiosenna „dogrywka”, gdyż nie wszystkie ciekawostki udało nam się tego dnia pokazać.
Moje wspomnienie tego spaceru jest subiektywne, a dla każdego z uczestników co innego mogło być atrakcyjne. Najważniejsze jest dla mnie to, że mieliśmy okazję, by się spotkać, spojrzeć w oczy, uśmiechnąć i porozmawiać na żywo. To jest bardzo cenne, a mało doceniane doświadczenie. To dobro czynimy na naszych spacerach 🙂
Wspominała: Danuta Płuzińska-Siemieniuk.
Kronika zdjęciowa: Elżbieta Woroniecka.
P.S. Tytułowy śnieg też był.