Wspomnienia Marka, prostego chłopaka z Dolnego Miasta. Część IX
Część 1, Część 2, Część 3, Część 4, Część 5, Część 6, Część 7, Część 8
Tajemnice ogródków warzywnych na Bastionie Wyskok
Obszar bastionu Wyskok pomiędzy ulicami redutowymi a Opływem Motławy, jeszcze w ubiegłym wieku, był moim zdaniem największym jednolitym „areałem warzywnym” na Dolnym Mieście. Teren podzielony na kilkadziesiąt ogródków, służył wielu mieszkańcom przyległych ulic. Ogródki po upływie czasu przekazywano sobie nawzajem np. sąsiadom lub znajomym. Działeczki nie były grodzone, a ich współsąsiedzi szanowali powstałe spontanicznie miedze. Dziwią więc, widoczne na załączonych moich fotografiach rodzinnych z 1964 roku: wysokie, stalowe, ogrodzenia z siatki o wysokości około dwóch metrów. Na solidnym cokole betonowym!
Sprawa wyjaśni się jeśli przypomnę, że w tym rejonie Gdańska, po drugiej wojnie, funkcjonują przez wiele lat podziemne ujęcia wody pitnej. Zgodnie z prawem wodnym, bezpośrednie ujęcia wód podziemnych wymagają stosownej ochrony, uniemożliwiającej bezpośredni dostęp ludziom i zwierzętom. Takie ogrodzone stalową siatką, zamknięte (o średnicy kilku metrów) strefy były na dolnym tarasie bezpośrednio przy Kanale (Opływie Motławy). Do dziś pozostały po nich widoczne z zewnątrz w poziomie terenu betonowe studnie przy „baczku” i na wysokości zajezdni.
Lokalizacje innych dawnych ujęć, jak zauważyłem, są również trwale oznakowane betonowymi znacznikami. Naliczyłem ich niedawno około siedmiu. Do dziś istnieje (pomiędzy dawną strażą pożarną a domem Państwa Kułaga) tylko jedno funkcjonujące i trwale zabezpieczone wysokim stalowym płotem ujęcie bezpośrednie. Jest i stosowny napis. Dodam jeszcze, że w tym miejscu istniał kiedyś parterowy budynek hydroforni obsługującej okoliczne ujęcia.
Istnieje też pojęcie pośrednich stref ochronnych ujęć wód podziemnych, i takim celom służyło pewnie ogrodzenie wzdłuż chodnika do mostu na Olszynkę.
Bastiony Wyskok i Wilk, przylegające odpowiednio do ulic Reduta Wyskok i Reduta Wilk, mają niemal identyczny kształt obwałowania fortyfikacji od strony dawnej fosy. Jednak ich „wnętrza” znacznie się od siebie różnią. Wyskok jest wypełniony gruntem aż do krawędzi korony wału, tworząc rozległą wierzchowinę. Natomiast Wilk jest wewnątrz „pusty”, tak że obwałowanie od strony ulicy stanowi swoisty amfiteatr (przydał się zresztą niedawno podczas kolejnych edycji festiwalu teatrów ulicznych FETA!).
Swój ogródek warzywny (drugi z kolei po tym na Olszynce) na bastionie Wyskok mieliśmy i my, pomiędzy ogrodzeniem przy dojściu do mostu, a terenem jedynego w tym rejonie domu. To już było tylko ze sto metrów od naszego mieszkania na Śluza 1. Jako że byłem już starszy – doszedł mi jeszcze jeden obowiązek: skopania działki na wiosnę i przed zimą. To monotonne zajęcie pozwoliło jednak odkryć pewną tajemnicę. Mimo że gleba była żyzna, przy głębokich sztychach łopatą wykopywało się liczne fragmenty, nieraz bardzo ozdobne i kolorowe, ceramiki użytkowej, naczyń szklanych i setki fragmentów fajek glinianych ! Życie przyniosło wyjaśnienie. Tato kiedyś powiedział mi, że na działce pojawił się pewien pan, pracownik naukowy uniwersytetu, z prośbą o możliwość zbierania wykopywanych artefaktów! Okazało się że prowadzi prace naukowe, a jego zainteresowanie tym miejscem dotyczyło lokalizacji w tym miejscu dawnego śmietniska, które powstało gdzieś na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku (?). Pamiętajmy że ten obszar, wewnątrz fortyfikacji Gdańska, stanowił kiedyś peryferia śródmieścia. Zresztą nieopodal, na dawnej nieistniejącej już ulicy Zarazy, powstał również „dom zarazy”, dla chorych na liczne wtedy choroby zakaźne, który dał tej ulicy nazwę.
Nasz ogródek na Wyskoku dostarczał wszelkich niezbędnych w gospodarstwie domowym warzyw. Od ziemniaków, po marchewkę, pietruszkę, selery, buraki, pory, koperek itd. No właśnie koperek, który raz w życiu, jeszcze w podstawówce, przyniósł mi sukces handlowy. Nazbierałem kopru, powiązałem w pęczki, no i sprzedawałem z gazety po 50 groszy za pęczek, na rogu Toruńskiej i Thalmanna… wśród pań sprzedających jaja i drób.
Obok naszej działki i nieopodal (po drugiej stronie chodnika do mostu), były dwa bunkry betonowe. Budowano takie bunkry pod koniec drugiej wojny, jako miejsca ochrony ludności podczas bombardowań Gdańska przez aliantów. Ten drugi bunkier, we wnętrzu, miał zamurowany korytarz. Krążyła legenda, że jest to wejście do dawnej kazamaty, która rozciągała się daleko w kierunku Bastionu Wilk. Znalazłem w necie informację, że pod koniec XVIII wieku był w bastionie Wyskok magazyn prochowy…
Na wiosnę 2020 roku bastion Wyskok odkrył kolejną, tym razem mroczną tajemnicę. Zostały wykonane prace ekshumacyjne na zlecenie Ludowego Niemieckiego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi, który to zajmuje się poszukiwaniem miejsc pochówku poza granicami Niemiec swoich żołnierzy i osób cywilnych. Okazało się, że w dawnych transzejach wojennych na bastionie, pochowano ponad sto osób w marcu 1945 roku, głównie zmarłych pacjentów wojskowego wtedy szpitala na Dolnym Mieście. Od archeologa nadzorującego ekshumacje dowiedziałem się, że chowano tu również szczątki ludzkie, powstałe przy amputacjach i innych operacjach chirurgicznych. Wojskowych rozpoznawano po nieśmiertelnikach, a innych z trudem po przedmiotach które pozostały wraz z nimi. Gdy ja patrzę na most na Olszynkę, przypominają mi się relacje gdańszczan których znałem, a którzy mieszkali przed wojną w Gdańsku. Podczas wielkiego głodu na początku 1945 roku, wobec nieuniknionego zajęcia miasta przez Sowietów, niektóre matki wraz z dziećmi popełniały samobójstwa… Podobno wraz z dziećmi topiły się skacząc z mostu … Innych drastycznych wspomnień tym razem nie przytoczę…
Ogródek warzywny na dawnym śmietnisku, na miejscu pochówku ofiar wojny? To brzmi niebywale!
Ale żeby nieco bardziej optymistycznie zakończyć moje wspomnienia o tajemnicach bastionu Wyskok, dołączam fotkę mojego taty na działce w otoczeniu dziewcząt z liceum pielęgniarskiego na Reducie Miś. Fotkę wykonała w 1987 roku jedna z panien i ze stosowną adnotacją przekazała mojemu tacie. A w tle nasza działka na bastionie Wyskok.
Marek Bumblis (prosty chłopak z Dolnego Miasta)
Wszystkie zdjęcia pochodzą z rodzinnego albumu autora.
Kolejna fajna opowieść, wiele przypominająca… Czekamy na X !
Oj… pamiętam jak pan Bumblis wracając ze swojej działeczki, przystawał koło naszej i ucinali sobie z moim tatą pogawędki-lubiłam się im przysłuchiwać. Bardzo ciepło wspominam pana rodziców. Pozdrawiam
Przeczytałem wszystkie wspomnienia Pana Marka i jestem pod wrażeniem jego pamięci wręcz fotograficznej i że ma chęci podzielenia się tymi wspomnieniami ze swoimi ZIOMALAMI. Czekam na następne opowiadanie. Pozdrawiam Roman z Ułańskiej.