Wyłącz komputer i chodź z nami na spacer – 2 czerwca 2019 r.

W dzień po czwartych urodzinach naszego portalu postanowiliśmy zaprosić wszystkich na spacer szlakiem artykułów na nim opublikowanych. Pierwszy spacer z grudnia 2018 roku spotkał się z ciepłym przyjęciem. A tego ciepła bardzo nam wówczas brakowało, bo dzień był wyjątkowo mroźny. Dlatego kolejne spotkanie tego typu zaplanowaliśmy w miesiącu, który mrozem nas nie zaskoczy. I to była bardzo dobra decyzja. Za miejsce startu tym razem wybraliśmy charakterystyczny pojedynczy budynek na ulicy Ułańskiej. I zaczęliśmy snucie naszych opowieści i wspomnień. Motywem przewodnik wszystkich przystanków był Dzień Dziecka.

1/ 60 lat to już historia czy tylko wspomnienie >>

Do przedszkola uczęszczali moi trzej bracia i ich córki. Teraz pozostało już tylko puste pole i stare drzewa.

Pierwsze przedszkolne wspomnienia i pierwsza niespodzianka. Kilka osób z naszego spaceru też chodziło do Złotej Blaszki. A przy okazji powrócił wątek rakiety w pobliskim parku. Trzeba będzie pomyśleć nad artykułem na ten temat…

2/ Sklep na Łąkowej 4 i Dzień Dziecka >>

Pod numerem 4, przy ul. Łąkowej, przez wiele lat istniał sklep papierniczy zwany też zabawkowym, w zależności od tego, co się tam kupowało – czy były to artykuły papiernicze czy zabawki.

Jeżeli tematem były dzieci, to nie mogło zabraknąć przystanku w miejscu po dawnym sklepie papierniczym na rogu Łąkowej, gdzie kupowało się zabawki i sprzęt sportowy. A że przy okazji pojawiło się wspomnienie o Restauracji Warszawskiej, która wcześniej w tym miejscu funkcjonowała – to są właśnie smaczki takich spacerów. Nigdy nie wiadomo, w którą stronę pożeglują myśli naszych spacerowiczów.

3/ Jak zostałem żaczkiem szkolniaczkiem >>

Byłem Żabką, Rybką, Pingwinem i Żeglarzem. Do dzisiaj miło to wspominam. I wcale nie chodzi o przebrania na karnawałowe bale maskowe…

Minęło ponad 40 lat od czasów pasowania na żaczka szkolniaczka. Po tylu latach przyszedł czas na wyjawienie tajemnicy – co takiego zostało przemycone pewnego dnia (z przedszkola do domu) w chustce z gęsiulą schowanej w kieszeni fartuszka z konikiem. Ci, którzy nie byli na spacerze mogą tylko snuć domysły…

4/ O śwince, której tył siadł >>

Historia ta wydarzyła się gdzieś w czerwcu 1983 roku, na małym podwórku, przy ul. Łąkowej na Dolnym Mieście w Gdańsku.

5/ Danka, Danka – świnia Wam uciekła! >>

Siedzę w domu i słyszę jak z podwórka krzyczy mój kolega: Danka, Danka świnia Wam uciekła!

Przeczytać historie o śwince to jedno, ale zobaczyć na żywo to miejsce z którego świnka uciekła. I przy okazji zobaczyć różową świnkę. To się może już nigdy więcej nie powtórzyć.

6/ Pić się chce (część I) >>

Kiedy żar leje się z nieba – myśli z reguły krążą wokół oszronionej szklaneczki z czymś do wypicia. Najlepiej z czymś zimnym i najlepiej z czymś smacznym. [W tym miejscu niech każdy sobie sam dopowie, co w tej szklance sobie wyobraził… 8^)].

Temat napojów orzeźwiających podzieliliśmy na dwa przystanki. Na tym pierwszym przy ulicy Dolnej wspominaliśmy smak Serwowitu sprzedawanego w małych szklanych butelkach od śmietany oraz Mazowszanki sprzedawanej w zdecydowanie większych butelkach. Jedną nawet taką pustą butelkę po Mazowszance pokazaliśmy w tym właśnie miejscu.

7/ Rowery Emila Zimmermanna >>

Na ulicy Jaskółczej (przed wojną ulica ta nazywała się Große Schwalbengasse) pod numerem dwa działał od połowy lat dwudziestych do minimum roku 1942 warsztat mechaniczny Emila Zimmermanna u którego mechanikiem był Erich Zimmermann (zbieżność nazwisk chyba nie jest przypadkowa).

Tylko raz podczas tego spaceru sięgnęliśmy do historii przedwojennej. Ale wejście na podwórku gdzie tytułowy Pan Emil 90 lat wcześniej naprawiał wszystkim dzieciakom rowery doskonale pasowało do tej tematyki. Pomimo tego, że nie były to wspomnienia nikogo z nas.

8/ Dzień dobry. Proszę pani – wyjdzie Norman? >>

Był przełom lat 70. i 80. Upalny wakacyjny poranek. Kiedy zjedzona została już bułka z masłem i pomidorem. Kiedy obejrzany został kolejny odcinek serialu „Wakacje z duchami” albo „Przygody psa Cywila”. Kiedy w radiu zabrzmiały pierwsze takty „Polki Dziadek”. Wtedy można było ubierać krótkie spodnie, na nogi zakładać trampki albo sandały i za pozwoleniem mamy i babci wyjść na dwór.

Podczas spaceru okazało się, że jedna z jego uczestniczek chodziła do szkoły z moim kolegą – tytułowym Normanem. Natychmiast zaczęliśmy wspólnie przypominać sobie imiona i nazwiska kolejnych chłopaków i dziewcząt z tamtych roczników wraz z adresami ich zamieszkania.

9/ Scyzoryk >>

Szukałem czegoś w szufladach mojej komody i nagle w jednym z pudełeczek w samym rogu najniższej szuflady dostrzegłem mój scyzoryk z czasów podwórkowych. I powróciły wspomnienia.

10/ Kapslowy Wyścig Pokoju >>

Była połowa lat 80. Wszystkim miłośnikom kolarstwa znane były wówczas takie nazwiska zwycięzców jak Lech Piasecki, Olaf Ludwig czy Uwe Ampler.

Podwórko z charakterystycznym kasztanowcem posadzonym przez mojego sąsiada na samym jego środku posłużyło nam za miejsce do wspomnień o grach na których można było godziny spędzać na świeżym powietrzu. Oprócz scyzoryka i kapsli pojawiły się też takie rekwizyty jak patyk, cegłówka i guma do skakania. A specjalnie na ten spacer z archiwum Opowiadacza został przyniesiony jeden z numerów Świata Młodych – przypadkowo z datą 2 czerwca. Wierzycie w przypadki?… 8^)

11/ Jordanek >>

Każdy z nas ma takie miejsca z dzieciństwa, do których chętnie wraca we wspomnieniach.

12/ Dzień Dziecka >>

Przy okazji Dnia Dziecka przypomniało mi się jak hucznie było to święto obchodzone za moich czasów.

Smutny widok przedstawia obecnie miejsce, które tętniło kiedyś gwarem dzieci i ich rodziców. Ale uruchamiając wyobraźnię odtworzyliśmy z detalami położenie wszystkich huśtawek, piaskownic i zjeżdżalni  w ogródku jordanowskim. Ktoś przypomniał sobie nawet o płocie, który postawiono dookoła Jordanka i który zapewniał bezpieczeństwo wszystkim w środku. A ktoś inny o deskach na których bawiono się podczas najważniejszych świąt państwowych.

13/ Spacer >>

Sobota… albo niedziela. Chłodno, być może jesień lub wczesna wiosna. Mała dziewczynka trzyma mamę za rękę, rękawiczki wiszą na sznureczku, przeciągniętym przez rękawy płaszczyka. Czapka w reniferki, biały szaliczek i getry nakładane na buciki, zapinane z boku na kilka małych guziczków.

Idąc ulicą Przyokopową powoli zbliżaliśmy się do przecinającej ją ulicy Zielonej. I nie spodziewaliśmy się, co się wydarzy podczas kolejnego przystanku…

14/ Dzieciaki z Zielonej >>

Na pierwszym oficjalnym spotkaniu „Zielona Zielona” zapowiedzieliśmy, że jednym z celów prowadzonej tej wiosny akcji będzie pozyskanie wspomnień mieszkańców ulicy Zielonej i archiwalnych zdjęć tych miejsc. I wtedy wstał Pan, który pokazał nam wyjątkowe zdjęcie zrobione w 1947 r. na rogu ulicy Zielonej i Przyokopowej.

Ponieważ artykuł dotyczący tego zdjęcia miał swój ciąg dalszy – zacytowaliśmy komentarz jednego z naszych czytelników,

Miła niespodzianka. Poznaję niektóre osoby: ten najmniejszy na środku to Tadeusz Stefanowicz czyli ja w sweterku w paski to mój św.p. brat Zbigniew, nieco najwyższy po drugiej stronie to Władek Załuski, golasek na rogu to św.p. Waldemar Liminowicz wszyscy spod klatki nr 6 na Przyokopowej.

I wtedy okazało się, że historia tego zdjęcia nie jest jeszcze zamknięta. Jeden z uczestników spaceru podszedł do nas i oznajmił, że on zna wszystkie te nazwiska, bo to wszystko byli jego koledzy z Zielonej. A następnie wskazując nam kolejne okna kamienicy przy której staliśmy podał dokładne adresy ich zamieszkania.

15/ Nasze „Małe Podwórko” >>

Mamo… mogę na „Małe”?!!! – darłam się wniebogłosy każdego popołudnia, kiedy znudziła mi się zabawa przed kamienicą na Polnej.

Koty w wózkach. O te koty pytała potem nasza koleżanka w konkursie pięciu pytań.

16/ Pić się chce (część II) >>

W różnych miejscach na Dolnym Mieście kupowałem oranżadę. I miałem wrażenie, że z każdego miejsca smakuje inaczej.

A skoro o oranżadzie mowa… spacer zakończyliśmy w gościnnych progach ISE gdzie spragnieni mogli napić się landrynkowej oranżady, głodni posilić się drożdżówkami, spostrzegawczy mogli wygrać nagrody w dolnomiejskim konkursie, a do wszystkich mógł się uśmiechnąć los w loterii fantowej.

Do zobaczenia za rok. Ponieważ będą to piąte urodziny portalu – będzie jeszcze więcej niespodzianek i jeszcze więcej zaproszonych gości.

Autorka kroniki zdjęciowej: Elżbieta Woroniecka.
Autor relacji: Jacek Górski.

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *