Wyłącz komputer i chodź z nami na urodzinowy spacer – 9 lipca 2023 r.
Kiedy zbliżają się wakacje, Opowiadacze Historii zaczynają planować trasę wyjątkowego spaceru. Spaceru, który może odbyć się tylko raz w roku, bo tylko raz w roku obchodzi się urodziny. A tą letnią porą wspólnie z naszymi czytelnikami chcemy właśnie w wyjątkowy sposób świętować kolejne urodziny naszego portalu. Portalu, który w tym roku skończył równo osiem lat.
Za każdym razem wybieramy inną trasę wyznaczoną szlakiem naszych artykułów. Z każdym rokiem przybywa ich mniej więcej 120-130, zatem jak łatwo policzyć w 2023 roku do wyboru było już ponad 1000 tytułów.
I. Pierwszą część naszej wędrówki wyznaczyły teksty związane z Długimi Ogrodami, ponieważ cały czas cieszymy się z wydania naszej książki o tej właśnie dzielnicy.
Ostatnie przedwojenne zdjęcie Stągwi Mlecznych >>
Był czwartek 24 sierpnia 1939 roku. W Berlinie dokładnie tego samego dnia na Wilhelmstrasse 124 został wywołany negatyw ze zdjęciami z „niemieckiego Gdańska”.
Most Stągiewny na pocztówkach (część II) >>
Na koniec zostawiłem rzecz najbardziej zaskakującą, którą można dostrzec na omawianej pocztówce. Pierwszy raz udało się zobaczyć – przynajmniej z daleka – jak wyglądała witryna Farbiarni Maksa Kraatza. Na rogu ulicy Szopy i Długie Ogrody stoi biały piętrowy budynek ze spadzistym dachem. Widoczne na rogu drzwi prowadzą do trafiki braci Wetzel.
Ponieważ tym razem początek spaceru wyznaczyliśmy sobie na skrzyżowaniu czterech ulic – Stągiewnej, Szopy, Długie Ogrody i Szafarnia – pierwsze dwa tematy dotyczyły tego właśnie miejsca. Wróciliśmy wspomnieniami do 1916 roku oraz do tragicznego roku 1939. A przy okazji zareklamowaliśmy spacery Lokalnych po Oruni, ponieważ w budynku na rogu działała kiedyś filia słynnej oruńskiej pralni i farbiarni.
Kolorowe szkiełka od św. Barbary >>
Moi dziadkowie mieszkali w budynku przy ul. Angielska Grobla. Będąc dzieckiem, bywałam u nich prawie codziennie. Nudy na podwórku u dziadków nigdy nie było, bo niedaleko był park, przedszkole i klub kultury Gedanus. No i były różne pomysły dzieciaków z podwórka. Jedną z tych pomysłowych atrakcji była wyprawa pod kościół.
O psie bernardynie, co do zdjęć pozował >>
Kiedy byliśmy za kościołem św. Barbary pojawiła się m.in. opowieść o… psie, z którym robiono zdjęcia na Długiej – wiele lat wcześniej. I przez zupełny przypadek, jak się okazało – była wśród nas pani – córka tamtego fotografa. Najmłodsza spośród dziesiątki rodzeństwa. Podczas tego spaceru pani ta opowiedziała nam, jak to było z tym wywoływaniem klisz i robieniem zdjęć.
Kiedy jesienią ubiegłego roku pojawił się temat zdjęć z charakterystycznym psem na Długim Targu – piszący te słowa obiecał, że na kolejnym spacerze przyniesie dwa swoje portrety zrobione w towarzystwie tego psa. I słowa dotrzymał. Każdy mógł tego dnia zobaczyć z bliska małego Jacka pozującego do zdjęcia przy Fontannie Neptuna.
Fritz Krause >>
Atelier Fritza Krausego mieściło się w bliskiej odległości od koszar (tych żółtych w których w tej chwili mieści się Akademia Muzyczna). Stąd można wydedukować, że portrety żołnierzy zrobione na Weidengasse 4 są portretami żołnierzy z pobliskich koszar, którzy mieli najbliżej do tego właśnie zakładu fotograficznego (wystarczyło przejść na drugą stronę ulicy Ułańskiej i minąć kamienicę na Weidengasse 3).
Na skrzyżowaniu z ulicą Seredyńskiego powróciliśmy do artykułu o jedynym przedwojennym zakładzie fotograficznym działającym na Dolnym Mieście. Ale powód był wyjątkowy – pokazaliśmy cztery fotografie Czarnych Huzarów, którzy mogli stacjonować w koszarach, które stały kiedyś w miejscu naszego spacerowego przystanku. Skąd to podejrzenie? Ponieważ zrobili sobie zdjęcia właśnie w atelier Fritza Krausego.
Brama Długich Ogrodów na pocztówkach (część I) >>
Na pocztówce z początku XX wieku widać front Bramy Długich Ogrodów, która wpuszczała do Gdańska wędrowców przybywających do miasta od tej strony Żuław. Tak, tak – ta brama od samego początku nazywała się Bramą Długich Ogrodów. Więc podpis na pocztówce Langgarterthor dokładnie opisuje to, co na niej się znajduje.
O kioskach z gazetami (część II) >>
Na ulicy Elbląskiej podobnie jak na Łąkowej ze względu na swoją długość w pewnym okresie stały minimum cztery kioski.
Nie spotkaliśmy się do tej pory z żadnym innym spacerem w Gdańsku podczas którego uczestnicy i uczestniczki mogą obejrzeć i wziąć do ręki oryginalne gazety i czasopisma z datą identyczną (co do miesiąca i dnia!) do daty danego wydarzenia. Opowiadacze jako jedyni takie atrakcje przygotowują, bo wiedzą, że tego typu niespodzianki spotykają się z bardzo sympatycznym przyjęciem. Tym razem z datą 9 lipca na ladę trafiły – m.in. „Zielony Sztandar” z 1988 r., „Razem” z 1978 r., „Na przełaj” z 1989 r., „Panorama” z tego samego roku oraz „Światy Młodych” z lat 1977, 1983 i 1987. A Ela Woroniecka wcieliła się w rolę pani kioskarki.
Życzenia urodzinowe z 1894 roku >>
Droga Elise,
Gratulacje z okazji urodzin, ciesz się nimi często, w dobrym zdrowiu ze wszystkimi najbliższymi.
Nie wiem, czy już Ci dziękowałam za życzenia urodzinowe. Jeśli nie, to czynię to teraz. Miałam też grypę i wysoką gorączkę, ale dzięki Bogu jestem już całkowicie zdrowa. Przeprowadziliśmy się i mamy większy dom, w którym dzieci dużo się bawią, oboje są zdrowi, mój mąż też.
(…)
Worki z Długich Ogrodów >>
W roku 1922 lub 1923 r. otworzył się gdański oddział poznańskiego Towarzystwa Akcyjnego „Juta” (swoją drogą jeden jedyny na całą Polskę). Reklamując swoje towary w prasie zapewniał pierwszorzędną jakość tkanin jutowo-tapicerskich, tkanin petrocyjnych (cokolwiek to miało znaczyć), filtracyjnych oraz worków jutowych nowych i używanych dla przemysłu chemicznego, cukrowniczego i mącznego.
W tym miejscu pierwszy raz pokazaliśmy dwa portrety właściciela Towarzystwa Akcyjnego „Juta”, ponieważ zdradziliśmy tajemnicę, że ten artykuł będzie miał niespodziewaną kontynuację na naszych stronach.
Tablica pamiątkowa na Długich Ogrodach >>
Tablica została odsłonięta w 1897 r. na nieistniejącym już domu przy ul. Długie Ogrody (Langgarten), oznaczonym numerem 33. Tablica została ufundowana przez Stowarzyszenie Kościelne Św. Barbary (St.Barbara-Kirchenverein). Na tablicy umieszczono lakoniczną inskrypcję: „Tu mieszkał jako książę Wilhelm Wielki, w 1806 r. („Hier wohnte Wilhelm der Große, als Prinz, im 1806”).
II. Drugą część naszej wędrówki wyznaczyły teksty związane z ulicą Łąkową i Kieturakisa, ponieważ powoli udawaliśmy się w kierunku ISE.
Moja Szkoła Podstawowa nosiła numer 4 >>
Siedem lat mojego życia. A dokładniej od 1 września 1958 roku, do 24 czerwca 1965 roku. Wówczas do szkoły wchodziło się od podwórza, przejściem między salą gimnastyczną a sutereną. Witała nas woźna z dzwonkiem ręcznym, a mieszkała w suterenie szkoły.
Wśród kamienic, fabryk i koszar (część V) >>
Podczas gdy większość dzieci z Dolnego Miasta chodziła do podstawówki przy ulicy Śluzy albo na Olszynkę, dzieci z Ułańskiej 11 (a także częściowo z Chłodnej i Łąkowej) uczęszczały do Szkoły Podstawowej nr 4 przy Łąkowej 61.
Dwie historie. Dwa różne wspomnienia o tym samym budynku. Wspomnienia, które dzieliło kilka dekad. Ciekawie było usłyszeć co przez te lata w szkole się zmieniło, a co pozostało bez zmian. A do tego niespodziewane uzupełnienie od jednego z uczestników o niebezpiecznych zabawach w ruinach pobliskich koszar.
Ostatni taki dom >>
Kamienica jak kamienica. Wydawałoby się nic nadzwyczajnego. Ale wkraczając w światło bramy i zadzierając głowę, oczom ukazują się na suficie malowidła.
Żelazny punkt programu prawie każdego spaceru. Niby niepozorny dom z oficyną. A wystarczy zajrzeć do bramy, aby przekonać się jakie tajemnice kryje jego wnętrze.
Sklepy z Łąkowej 54 >>
W budynku pod adresem Łąkowa 54, na parterze były trzy sklepy, wszystkie od ulicy wspomnianej Łąkowej.
Praca, praca… na OHP-ie się opłaca >>
Nie pamiętam już jakim rodzinnym torem dotarłam do stacji docelowej, ale udało mi się dwukrotnie wyjść z komendy Ochotniczych Hufców Pracy z poleceniem wyjazdu w ręce.
Skoro trwa lipiec, to nie mogło zabraknąć wakacyjnego tematu i wspomnień związanych z latem. Tym razem z ciężkimi letnimi pracami zarobkowymi za południową i zachodnią granicą.
Dzień dobry. Proszę pani – wyjdzie Norman? >>
W XXI wieku, kiedy wejścia do domu strzeże domofon – łatwiej jest się umówić przez Internet na Facebooku albo wysyłając SMS pod zapisany w książce adresowej numer kolegi mieszkającego w tej samej klatce, tylko że piętro wyżej albo koleżanki mieszkającej po drugiej stronie ulicy. Podwórka nie są już jednak teraz tak gwarne jak kiedyś. Być może w chwili obecnej wakacje częściej spędza się przy komputerze, niż na świeżym powietrzu. Ale może kogoś zainspiruję tym wspomnieniowym wpisem i po jego przeczytaniu wyjdzie z domu, zadzwoni do odpowiednich drzwi i zapyta się, tak jak ja pytałem się ponad 35 lat temu: „Dzień dobry. Proszę Pani – wyjdzie…?”
Nie widzieliśmy się prawie 40 lat >>
W ubiegłym tygodniu po wielu, wielu latach Norman przyjechał do Gdańska. A w miniony czwartek miałem przyjemność się z nim spotkać wczesną wieczorową porą na Długim Targu. Jak wspólnie policzyliśmy – minęło 40 lat bez dwóch miesięcy od czasu jak się ostatni raz widzieliśmy.
To była chyba największa niespodzianka tego spaceru. Nie było to wcześniej umówione. Jeden z bohaterów powyższych dwóch artykułów prowadził tego dnia spacer portalowy. A drugi przyjechał z Niemiec na kilka dni do Gdańska. Nie można było nie skorzystać z takiej okazji. Obaj koledzy z podwórka po ponad 40 latach ponownie zaczęli wspominać – tym razem na żywo – tamte czasy. Czasy beztroskiego dzieciństwa. Zabaw na podwórku. Pierwszych lekcji w szkole. Zakupów na kartki. Jazdy tramwajem prawie pod sam dom. A te wspomnienia z przełomu lat 70. i 80. były później jeszcze kontynuowane w ISE. Ale zanim tam doszliśmy…
Zgubne skutki mycia okien przed Wielkanocą >>
W pewnym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Otwieramy… a w drzwiach stoi nasz sąsiad z I piętra pan Henryk Gronek. Ale nie był sam. Na rękach trzymał moją mamę, którą następnie oddał nam pod opiekę. Okazało się, że właśnie wracał z działki i… „znalazł” moją mamę na podwórku.
Jeżeli nie znacie Państwo tej historii z życia wziętej, to serdecznie polecamy jej przeczytanie. A z pewnością uśmiech zagości na Waszych twarzach. Tak jak rozkwitał na twarzach osób, które na żywo mogły wysłuchać tej przygody opowiedzianej przez samą autorkę artykułu.
Wspomnienia koronera, ducha z Nocy Muzeów >>
Tamtej Nocy przyszli obcy, choć trochę podobni: kitle, masa wiedzy. I ten sam błysk w oku. Z wrażenia zamilkłem, chciałem ich przestraszyć, a sam bałem się bliskości, którą nieśli z sobą. Pasji, która zaraża, by chcieć opowiadać, choćby zwykłą historię, bo wiesz że cię usłyszą. Chcę dać się zauważyć, choć plamy na twarzy nie czyniły mnie najmilszym widokiem. Czuję ciepło spojrzeń, uśmiechy ciekawości.
Ostatnim punktem programu przed wielkim finałem było… spotkanie z duchem ze szpitala. Z duchem, który tego dnia obchodził akurat swoje kolejne setne urodziny. Otrzymał więc od nas kilka współczesnych prezentów, a sam opowiedział nam kilka epizodów ze swojego długiego życia.
Nie minęło 120 minut, a znaleźliśmy się u celu naszej urodzinowej wędrówki. Przywitaliśmy wszystkich w gościnnych progach Inkubatora Sąsiedzkiej Energii i rozpoczęliśmy serwowanie niespodzianek przygotowanych na zakończenie spaceru. Był konkurs z nagrodami, była loteria fantowa, a w wielkim finale pojawił się urodzinowy tort i lemoniada.
I to już prawie koniec relacji z naszych portalowych urodzin. Prawie – bo trzeba jeszcze wspomnieć o jednej wyjątkowej rzeczy. Podczas całego spaceru był też z nami Włodek Raszkiewicz z Radia Gdańsk. A jego relacja z tego wydarzenia jest dostępna na stronie internetowej Radia Gdańsk pod tym adresem internetowym. Przyjemnego odsłuchu!
Autor relacji: Jacek Górski.
Autorki kroniki zdjęciowej: Danuta Płuzińska (poznaj też Jej relację z tego spaceru), Elżbieta Woroniecka (poznaj też Jej relację z tego spaceru) i Małgorzata Żurawska.
P.S. A tak było na spacerach w 2022, 2021, 2020, 2019 i 2018 roku.