Dary
W pierwszej połowie lat 80., w okresie reglamentacji wielu dóbr spożywczych, moja mama i babcia dwoiły się i troiły, aby było co do garnka włożyć i postawić na stół. Podstawowe zakupy robiliśmy w środkowej spółdzielni w naszej kamienicy. Chleb kupowaliśmy w piekarni na ulicy Thälmanna. Mięso na rogu Jaskółczej i Dolnej. Ryby na rogu Łąkowej i Elbląskiej. Po warzywa i owoce chodziło się na rynek na Chmielnej albo do budki z warzywami – tej przy Łąkowej 20. Czasami – z powodu braku towarów na parterze albo remontu czy remanentu – odwiedzało się inne sklepy spożywcze – ten Pod Zegarem, duży sklep na Dolnej albo mleczarnię – na Łąkowej lub Toruńskiej. W bardzo wyjątkowych sytuacjach można było też zrobić zakupy w Malinowie na Elbląskiej, sklepie komercyjnym na Piwnej albo w dużym sklepie spożywczym na ulicy Kocurki. Oczywiście wszystko kupione za złotówki.Pamiętam, że jeden jedyny raz do naszego domu trafiły artykuły spożywcze z darów. To był roku 1984. A może 1985. A może jednak 1983… Informację o akcji zaopatrzeniowej w dary przeczytaliśmy chyba w gablocie kościelnej kilka dni wcześniej. Jeżeli mnie pamięć nie myli, to jechałem z mamą tego dnia do szkoły. A po dary w kolejce ustawiła się moja babcia.
Po powrocie do domu, w kuchni czekały na nas dwie niespodzianki. Jedną z nich była mąka. Chyba trzeba było przyjść po nią z własnym woreczkiem. Babcia go szyła – z tego co pamiętam dzień wcześniej na maszynie. Ale być może stało się tak, że babcia trafiła na ostatnią część mąki z jednego z worków i dlatego przyniosła ją właśnie w nim. Oryginalnym, amerykańskim worku na mąkę. Przez jakiś czas w naszym domu królowały produkty mączne – makarony, kluski i własnoręcznie upieczony chleb oraz ciasta.
Drugim produktem, który trafił do nas tego dnia był… żółty, prawie pomarańczowy twardy ser produkcji amerykańskiej w długim, podłużnym bloku. W takim kartonowym opakowaniu. Ciężko go było pokroić. Ale w smaku nie był zły. Więc kanapki z masłem i serem szybko znikały z talerza. I nie ważne, że jadłem je na śniadanie, drugie śniadanie i na kolację. Przez pewien czas ważne było to, że w lodówce był i zawsze można było go ukroić i położyć na chlebie albo bułce z masłem.
Po tamtych darach pozostały już tylko wspomnienia i… opakowania, które zachowały się do dzisiaj. Kto je jeszcze pamięta?…Wspominał Jacek Górski.
Z jego kolekcji pochodzą też pokazane oryginalne opakowania amerykańskich darów z lat 80.
Ciekawa ta historia