Żadnych tajemnic wojskowych nie zdradzę
Bilet do wojska otrzymałem na początku 1981 roku, czyli tuż przed rozpoczęciem stanu wojennego. Skierowano mnie do jednostki wojskowej w Gdańsku, na ulicę Łąkową. Bardzo się ucieszyłem, bo było to blisko mojego miejsca zamieszkania – mieszkałem w Gdańsku-Oruni, czyli niedaleko, a wojsko i tak trzeba było odbębnić. Nawiasem mówiąc, do tej pory Oruni nie opuściłem, a jednostka wojskowa Łąkową opuściła. Ulicę Łąkową znałem dobrze. Trochę strach było po niej wieczorami chodzić. W klatkach starych budynków stały wyrostki z winem lub piwem w ręku i zaczepiali – niby, że chcą papierosa, ale nieraz to była tylko wymówka, aby oberwać. Zresztą na Oruni wcale nie było bezpieczniej ;). Miałem też wtedy dziewczynę z tamtych stron. Mieszkała obok Elbląskiej na ulicy Krowoderskiej i uczęszczała do liceum ekonomicznego na Seredyńskiego. Do szkoły ponadpodstawowej, też niedaleko uczęszczałem, a konkretnie na ulicę Augustyńskiego do CKUMiE, dawne TME – obok Urzędu Skarbowego w Gdańsku. Często też jeździłem tramwajem do przychodni lekarskiej na Jaskółczą.
Do jednostki wojskowej przyjęto mnie do plutonu, którego zadaniem było kształcenie w kierunku doskonalenia kierowców pojazdów wojskowych. Do przysięgi wojskowej musztrowano nas po drugiej stronie moich koszar, musieliśmy przejść przez ulicę z torami tramwajowymi do innych koszar, gdzie był plac defilad. Mieściła się tam również wojskowa szkoła muzyczna. Za cywila, przed poborem do wojska zawsze dobiegały do mnie dźwięki instrumentów muzycznych, kiedy tamtędy przechodziłem – teraz sam się tam znalazłem.
No i zaczęło się ciężkie życie młodego żołnierza – czyli „kota”. Różnice między starymi, a młodymi żołnierzami można było zauważyć już od świtu. Dzień zaczynał się od porannej zaprawy gimnastycznej, przy akompaniamencie głośnej muzyki marszowej, wydobywającej się z głośników. Pompki, skłony, przysiady, bieg na stadion GKS Wybrzeże, oczywiście prawie same młode wojsko. Starszyzna chowała się po kątach z „fajkami” w ustach. Po zaprawie powrót do swoich pokoi. Ścielenie swoich łóżek, „prasowanie taboretem” aby kocyk nie był pomarszczony, pidżama w kostkę, bo jak źle, to będzie „pilot”- czyli rozwalenie całej pościeli i ścielenie od nowa, aż do skutku – a łóżko było piętrowe.
fajne wspominki.
Przypadkowo wszedłem na tą stronę
a tam na zdjęciu Ojca WARSZAWA
zawsze tam parkował.
Pracował w jednostce.
No szok.
Panie Bogusiu – a napisze nam Pan coś więcej na temat tej warszawy i pana taty w wojsku…
Witam byłem w tej jednostce Maj wrzesień 1969r.Batalion szkolny 1 kompania dowódcą kompani był kapitan J..
.Dużo wspomnień dobrych i złych .Śmierć kolegi B… zginął przypadkiem postrzelony w sali żołnierskiej
Odbywałem tam służbę wojskową w latach wiosna 77 do wiosna 79r w koszarach na Łąkowej w tym czasie koszary na SADOWEJ były w remoncie. Okres szkolenia przed przysięgą spędziłem na poligonie w Kolbudach a później do końca służby na Łąkowej w jednostce 3455 której już nie ma. Mile wspominam ten okres życia było super. Dorobiłem się starszego szeregowca i srebrną odznakę Wzorowy Żołnierz nawet posiadam jeszcze legitymację choć minęło już 46 lat. Było fajnie bo blisko domu a mieszkałem na Ułańskiej 11 i miałem do domu bliżej niż kadra zawodowa. ✈️✈️