Żadnych tajemnic wojskowych nie zdradzę
Potem higiena osobista – golenie, mycie ząbków itp. Zbiórka na korytarzu przed sypialnią, sprawdzanie efektywności golenia kartką papieru, a konkretnie jej bokiem, aby tylko nie zaszeleściła, bo będzie biednie z młodym żołnierzem. Trochę później wymarsz na śniadanie z białym plastikowym kubkiem w ręku i niezbędnikiem (nóż, widelec, łyżka – w jednym komplecie). Była tylko jedna stołówka dla kompletu koszar – tak z jednej jak i z drugiej strony ulicy Łąkowej. Pierwsze moje zdziwienie, to jak zobaczyłem na stołówce żołnierzy – muzykantów. Myślałem, że jestem młodzieńcem, miałem wtedy 19 lat, ale wygląd muzykantów mnie zaskoczył. Niektórym chłopaczkom, dałbym po 15, 16 lat, wyglądali jak dzieci w mundurach wojskowych. Oczywiście w stołówce długa kolejka i jak zwykle stare wojsko na początku kolejki, a młode 30 metrów za nimi na końcu. Gdy kaprale i stare wojsko – rezerwa – jak na nich mówiono – kończyło jedzonko, my zasiadaliśmy do stołu z białym szaleństwem (twaróg) na talerzykach lub z kostką cwaniaczka (salceson). Czemu cwaniaczek – bo nie dał się wywieźć za granicę 8^). Gdy zaczęliśmy jeść, to najedzony już nasz dowódca, zaczął krzyczeć – „kompania kończyć jedzenie” . Po minucie – „kompania, koniec jedzenia, powstań, wychodzić!” A my, biedne żuczki, chciał nie chciał, musieliśmy opuścić niedokończony posiłek. Jedno było dobre, że na stołówce stały kosze z suchymi pokrojonymi kawałkami chleba, to my po kryjomu, po cichutku, po parę kromek do kieszeni sobie pochowaliśmy i na później było jak znalazł. To samo powtarzało się z obiadami . Dlatego my młode wojsko, jedliśmy posiłki zaczynając od drugiego dania. Gdybyśmy zaczynali od zupki, to na tłusty gulasz z kaszą lub na śledzika z ziemniakami, moglibyśmy tylko popatrzeć . Tak, że często grochóweczka z tłustym boczkiem, nieraz ze zlewkami dla świniaczków była wywożona. Całe szczęście że kantyna (sklepik) w koszarach funkcjonowała. I jak ktoś miał parę groszy, to mógł kupić jakieś ciacho, czy cukiereczki. Oj, jak wtedy brakowało nam słodkości. Każda landrynka była rarytasem.
Nasz pluton kierowców miał nawet dobrze, bo często wyjeżdżaliśmy na miasto, pogłębiać praktykę zawodowych kierowców. Jeździliśmy na starach 66, z plandeką na kabinie. Jeszcze takie jeździły. Jaka to była radocha siedzieć z tyłu na ławeczkach, na pace ciężarowego samochodu i widzieć cywilów na Łąkowej i przydrożnych ulicach Dolnego Miasta. Najbardziej się szalało, jak się zobaczyło kobiety. Krzyczeliśmy i gwizdaliśmy na każdą, która przechodziła, jak debile jacyś, wypuszczeni z wariatkowa. Nawet nie pomagała sroga riposta dowódcy. Po powrocie sprzątanie rejonów, obowiązkowe oglądanie Dziennika Telewizyjnego – wtedy to polubiłem ten program, bo była okazja popatrzeć i odpocząć.
Na wieczór pranie onuc – to takie flanelowe szmaty, które zastępowały skarpety. Pastowanie obuwia. Przed sypialnią układało się buty na noc, na nich onuce ułożone w kostkę (moje zawsze były najmniej doprane, nie wiem dlaczego, ale nie przypominały koloru białego i trochę z tego powodu miałem problemy z kadrą). Z tymi onucami to zawsze kłopoty miałem. Nigdy nie nauczyłem się ich dobrze nakładać na stopy. Na ćwiczeniach zawsze mi się rozplątywały, co sprawiało że moje pięty zawsze były obtarte lub robiły się pęcherze. Buty natomiast nie były nowe, tylko przekazywane po innych żołnierzach i się brało niedopasowane, ale trochę za duże, żeby onuca tam jeszcze wlazła. Co dzień musztra przed przysięgą wojskową. Dwójki twórz, czwórki twórz, baczność, spocznij itd.
fajne wspominki.
Przypadkowo wszedłem na tą stronę
a tam na zdjęciu Ojca WARSZAWA
zawsze tam parkował.
Pracował w jednostce.
No szok.
Panie Bogusiu – a napisze nam Pan coś więcej na temat tej warszawy i pana taty w wojsku…
Witam byłem w tej jednostce Maj wrzesień 1969r.Batalion szkolny 1 kompania dowódcą kompani był kapitan J..
.Dużo wspomnień dobrych i złych .Śmierć kolegi B… zginął przypadkiem postrzelony w sali żołnierskiej
Odbywałem tam służbę wojskową w latach wiosna 77 do wiosna 79r w koszarach na Łąkowej w tym czasie koszary na SADOWEJ były w remoncie. Okres szkolenia przed przysięgą spędziłem na poligonie w Kolbudach a później do końca służby na Łąkowej w jednostce 3455 której już nie ma. Mile wspominam ten okres życia było super. Dorobiłem się starszego szeregowca i srebrną odznakę Wzorowy Żołnierz nawet posiadam jeszcze legitymację choć minęło już 46 lat. Było fajnie bo blisko domu a mieszkałem na Ułańskiej 11 i miałem do domu bliżej niż kadra zawodowa. ✈️✈️